sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 2

^Narrator^

Alex wstała dzisiaj bardzo wcześnie, ponieważ musiała iść do szkoły, którą wyjątkowo lubiła. Nim nasza bohaterka się wyszukuje do szkoły ja wam co nieco o niej opowiem.
Więc Alex Smith to szesnastoletnia nastolatka, która mieszka obecnie tylko z mamą i młodszą siostrą w Nowym Yorku. Jej największą pasją jest taniec i aktorstwo. Od sześciu lat uczęszcza do szkoły teatralno-muzycznej. Jej najlepszą przyjaciółką od dziesięciu lat jest Spencer Miller. Troszkę różnią się charakterem, ale kochają się jak siostry i są nie rozłączne. Spencer wychowuje się u swoich dziadków, ponieważ jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa lata temu. Dziewczyna ma starszego brata o dwa lata Toby'ego. Są dla siebie ogromnym wsparciem i zawsze mogą na siebie liczyć.

Jednak wracając już do dzisiejszych wydarzeń to Alex zdążyła się już ubrać, a wybrała na dzisiaj to:



Delikatnie się umalowała i zeszła na dół gdzie była jej młodsza siostra i mama.
- Dzień dobry kochanie.- podała jej kubek z kawą i naleśniki.
- Dzień dobry.- uśmiechnęła się od paru dni w końcu szczerze i troszkę radośnie.
- A co ty masz dzisiaj taki dobry humor?
- Sama nie wiem, tak jakoś.- wzruszyła ramionami i zaczęła jeść.
- Mamusiu, a przyjedzie dzisiaj tata?- zapytała Lily, która coś sobie rysowała.
- Tego nie wiem kochanie, ale mogę do niego zadzwonić jak chcesz.- pocałowała ją w czoło.
- Dobrze. To powiedz, że Alex też się ucieszy jak przyjedzie.- powiedziała szczęśliwa i przytuliła się do siostry.
- Mała mnie w to nie mieszaj.- połaskotała ją, a mała się zaśmiała.
- I tak będziesz w domu.- pokazała jej język.
- Nie prawda, bo idę po szkolę do Spenc.- też jej pokazała i włożyła naczynia do zlewu. - Ja lecę, bo się spóźnię. Jak coś to ojciec niech na mnie nie czeka, bo nie wiem o której wrócę.- pocałowała małą w czoło, a mamę w policzek.
- No na pewno nie za późno. Najpóźniej masz być o 9. Jasne?
- Oczywiście mamo. Pa.- wyszła z domu i udała się do domu przyjaciółki.


^Alex^

Dzięki Bogu mam się u kogo schować. Nie chce się na razie spotykać z ojcem. Wiem też, że kiedyś w końcu będę musiała, ale jeszcze nie teraz i nie jak Lily to na mnie wymusza. Ona nie zna całej prawdy i myśli, że wszystko się ułoży jak w bajkach Disneya. Jednak my nie żyjemy w bajce tylko w prawdziwym świecie i nie wszystko jest takie kolorowe.
Jak już doszłam pod dom Spencer to zadzwoniłam dzwonkiem mając nadzieje, że jest już gotowa i szybko wyjdziemy. Niestety się myliłam i otworzył mi jej brat.
- Hej Toby jest Spenc?- uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Kończy się malować. Wchodź.- wpuścił mnie do środka i poszliśmy do kuchni. Ich dziadkowie pewnie są w drugiej część domu. Mają dom podzielony na dwie połowy i w jednej mieszkają Toby z Spencer, a w drugiej ich dziadkowie, Zrobili tak, żeby nie było kłótni, a że Toby ma już osiemnaście lat to mu ufali.
- Hej, już jestem.- Spencer podeszła do mnie i cmoknęła w policzek na powitanie.
- Hej.- uśmiechnęłam się. - Idziemy?
- Tak idziemy.- już chciałyśmy wychodzić, ale zatrzymał nas Toby.
- Spenc śniadanie.- powiedział trochę zły.
- Toby zaraz się spóźnimy.- jak zawszę marudziła.
- Zawiozę was tylko zjedz.- podał jej śniadanie.
- Albo naucz się wcześniej wstawać.- zaśmiałam się.
- Śmieszne.- pokazała mi język, a ja jej posłałam całusa. Gdy już zjadła to chłopak podwiózł nas do szkoły. Podziękowałyśmy i poszłyśmy szybko na lekcje. Pierwszą miałyśmy razem więc nie musiałyśmy się rozdzielać. Później już nie widziałyśmy się aż do przerwy obiadowej.
- Teraz się tłumacz czemu do mnie nie przyszłaś jak tylko wróciłaś z obozu.- o nie zapomniałam, że byłam sama na tym obozie.
- Opowiem ci u ciebie, dobrze?- zapytałam z nadzieją, że już nie będzie drążyć tego tematu.
- Niech ci będzie postaram się jakoś wytrzymać.- powiedziała z przekąsem.
- Ty mi lepiej powiedz co robiłaś przez tydzień beze mnie.- odgryzłam jej się.
- Zakochałam się.- powiedziała, a jej oczy się momentalnie zaświeciły z radość.
- Co?! W kim?!- wydarłam się, ale u nas to normalne.
- W nowym przyjacielu Toby'ego.- uśmiechnęła się i chciała mówić dalej, ale niestety przerwa nam się skończyła, a miałyśmy jeszcze dwie lekcje i znów inne. Na ostatniej lekcji dowiedziałam się, że wystawiamy nowe przedstawienie, a castingi są od następnego tygodnia. W końcu coś dla mnie, bo tym razem to nie  musical, więc będę mogła postarać się nawet o główną rolę. Co mnie niezmiernie cieszy, bo zawsze grałam takie co tylko raz wychodzą na scenę. Po lekcjach poszłyśmy z Spenc na lody, bo nie chciało nam się iść do domu i tam nudzić. Z lodami poszłyśmy na plac zabaw i usiadłyśmy na karuzeli. To było takie nasze miejsce od zawszę, bo dzieci nigdy jej jakoś nie używały. Nawet nie wiem czemu. Dla mnie była super, a mam już szesnaście lat, więc to trochę dziwne. Jak zawszę zaczęłyśmy się trochę wygłupiać i żartować. Miałyśmy dobre humory, a ja przynajmniej przestałam myśleć o tym co się dzieje teraz w domu. Gdy już nam się to znudziło zaczęłyśmy wracać do domu Spencer.
- No to opowiadaj o tym chłopaku.- przypomniało mi się o czym w szkole gadałyśmy.
- Więc ma na imię Matt i przez cały tydzień przychodził do Toby'ego codziennie, a ja że nie miałam co robić to siedziałam z nimi. I tak parę razy z nim gadałam jak Toby gdzieś poszedł no i bardzo mi się spodobał. Mam też nadzieję, że dzisiaj też przyjdzie, bo nie widziałam go przez dwa dni.- mówiła cały czas z uśmiechem na ustach, a ja widząc ją szczęśliwą sama się uśmiechałam.
- Czemu nie przychodził?
- Toby chodził do niego, a mnie nie chciał zabierać.- powiedziała jakby to było najgorsze w jej życiu.
- Pewnie chcieli trochę pobyć sami nie przejmuj się.- objęłam ją ramieniem i zaśmiałam cicho, bo usłyszałam jak to zabrzmiało na głos. Brunetka oczywiście do mnie zaraz dołączyła i tak stałyśmy przytulone śmiejąc się na całą ulice.
- Dobra chodzi w końcu, bo Toby będzie się martwił.- powiedziała jak trochę się ogarnęłyśmy i poszłyśmy w końcu do jej domu.
- Jestem razem z Alex!!- wydarła się na cały dom, że z pewnością jej dziadkowie ją słyszeli.
- To fajnie, bo za godzinę przyjdzie Matt.- powiedział Toby.
- Naprawdę?- jej oczy zaczęły się świecić jak dwa małe lampiony.
- Tak naprawdę.- spojrzał na nią dziwnie, a ja powstrzymywałam się od śmiechu.
- To jak coś będziemy na górze.- uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam rozmarzoną dziewczynę na górę. Jak już byłyśmy w jej pokoju to buchnęłam śmiechem.
- I z czego się śmiejesz?- zapytała oburzona.
- Z ciebie kochanie.- nadal się śmiałam, a ona rzuciła we mnie poduszką na co zaraz jej oddałam. Ona pokręciła tylko głową i pociągnęła mnie na łóżko.
- Teraz mów czemu do mnie się nie odzywałaś.- powiedziała spokojnie, a ja momentalnie straciłam dobry humor.
- Moi rodzice się rozwodzą.- spuściłam głowę.
- Co?!- wcale mnie nie dziwi jej zdziwienie, ani trochę. - Ale jak?- zapytała spokojnie.
- Ojciec zdradził mamę i to nie pierwszy raz.- łza spłynęła mi po policzku, a Spenc zaraz mocno mnie przytuliła.
- Przykro mi kochanie.- wtuliłam się w nią. - Jednak nadal nie rozumiem jak to możliwe skoro twój tata nie widział świata po za twoją mamą.- mówiła nadal mnie tuląc.
- Uwierz sama nie wiem jakim cudem.- łzy nadal mi płynęły choć nie wiem już czemu.
- Pamiętaj, że zawszę możesz do mnie przyjść tak?- spojrzała mi w oczy i wytarła moje łzy.
- Tak wiem o tym.- uśmiechnęłam się lekko, a ona pocałowała mnie w policzek. W tym momencie wszedł do pokoju Toby.
- Puka się!- wrzasnęła na niego i wstała.
- Przepraszam bardzo, ale...- przerwał jak tylko zobaczył, że płakałam. - Co się stało?- kucnął przy mnie.
- Nic takiego.- uśmiechnęłam się i wstałam.
- To czemu płaczesz?- czy on da sobie w końcu spokoju?
- Takie tam babskie rozmowy ty tego nie zrozumiesz.- powiedziała w końcu Spencer. - Po co przyszedłeś?
- Przyszedł Matt i chciałem, żebyście z nami posiedziały.- powiedział nadal uważnie na mnie patrząc. Ja się tylko uśmiechnęłam i spojrzałam na brunetkę.
- Już idziemy.- powiedziałam, a chłopak wyszedł z pokoju. - Spenc dobrze się czujesz?- zapytałam dla pewność.
- Tak. Idziemy?- uśmiechnęła się uroczo.
- Tak chodzi.- ona tylko złapała mnie za rękę i zeszłyśmy na dół. Chłopaki grali w jakąś grę, ale jak nas zobaczyli to na chwilę przerwali.
- Hej Matt.- uśmiechnęła się do chłopaka brunetka.
- Hej mała.- wstał i pocałował ją w policzek. Spencer się rozmarzyła i zapomniała o całym świecie więc cicho odkaszlnęłam. Co podziałało i moja przyjaciółka wróciła do żywych.
- Matt to moja przyjaciółka Alex, Alex to Matt kolega Toby'ego.- przedstawiła nas.
- Miło poznać.- podał mi rękę.
- Ciebie również.- ujęłam ją. Chłopaki zaraz wrócili do gry, a my usiadłyśmy na kanapie i gadałyśmy. Jednak panom się szybko znudziło i zaczęliśmy gadać w czwórkę. Później chłopaki wymyśli grę w butelkę co było bardzo ciekawe, bo na same wyzwania i było mało osób, ale było bardzo śmiesznie. Jak chłopakom znudziła się gra w butelkę to Toby wyciągnął starą bitwę na taniec. Ja oczywiście bym mogła grać w to cały czas, bo to mój żywioł. Najpierw zagrałam ze Spencer, która dawała radę, ale i tak ja wygrałam. Następnie przyszła kolej na Matta, ale on wyłożył się już na samym początku więc wygraną miałam w kieszeni. W końcu został mi do pokonania tylko Toby, ale muszę przyznać był bardzo ciężkim przeciwnikiem i wygrałam tylko dlatego, że zrobił bardzo mała i głupią pomyłkę. Oczywiście gdy ze wszystkimi wygrałam to chciałam grać dalej, ale oni już nie chcieli się bardziej błaźnić, więc im już ustąpiłam. Spencer chciała zrobić karaoke, ale oprócz niej nikt w tym towarzystwie nie umiał śpiewać. Jednak i tak w to zagraliśmy i to było raczej wycie wilków do księżyca w pełni niż śpiewanie, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. W końcu skończyły nam się gry i pomysły na to co możemy porobić. Dlatego po prostu sobie na spokojnie rozmawialiśmy. Nagle przypomniało mi się, że miałam być na 9 w domu, a nie mam pojęcia, która godzina.
- Która godzina?- zapytałam.
- 9:30, a co?- Toby jedyny dobry, który mi odpowiedział.
- Bo już pół godziny temu powinnam być w domu.- wstałam szybko i udałam się do wyjścia.
- Poczekaj nie będziesz sama wracać zawiozę cie.- powiedział brunet i wziął kluczyki od samochodu.
- Naprawdę nie musisz.- nie chciałam mu się narzucać, bo nigdy jakoś blisko z nim nie byłam. Był tylko starszym bratem mojej przyjaciółki. Nikim więcej.
- Nie marudzi i chodzi. Niedługo będę.- powiedział do tamtej dwójki i udaliśmy się do jego samochodu. Na początku nic się do siebie nie odzywaliśmy, bo nie wiedzieliśmy o czym mamy gadać, ale w końcu Toby zapytał:
- Czemu płakałaś jak wszedłem wtedy wam do pokoju?
- Naprawdę to nic takie. Gadałyśmy o babskich sprawach i tak jakoś. Jestem babą i humory mam jak nie wiem kto.- zaśmiałam się.
- Powiedzmy, że ci wierzę.- nie chciałam go okłamywać, ale też nie chciałam, żeby każdy wiedział co się dzieje w moim domu. Przez resztę drogi się do siebie nie odzywaliśmy. Jak dojechaliśmy na miejsce to zauważyłam samochód ojca, a miałam taką wielką nadzieję, że go dzisiaj nie zobaczę.
- Dziękuje za podwózkę i naprawdę nie musiałeś.- uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co, i chciałem cie odwieźć i zostawić tamtych na chwilę samych.- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- No tak. Pa.- cmoknęłam go w policzek i wyszłam z samochodu. Gdy odjeżdżał jeszcze się odwróciłam i mu pomachała. Szybko weszłam do domu.
- Jestem!- krzyknęłam zdejmując buty. Weszłam do salonu gdzie siedzieli mama, ojciec pewnie był z Lily. - Mamo przepraszam, że nie wróciłam wcześniej, ale zasiedziałam się ze Spencer, ale nie martw się odwiózł mnie Toby. Poznałaś go już.- mówiłam szybko, bo nie chciałam, żeby była na mnie zła.
- Nic się nie stało kochanie.- uśmiechnęła się do mnie i pocałowała mnie w czoło, a ja się uśmiechnęłam.
- Nie uwierzysz co będzie w mojej szkole.- usiadłam szczęśliwa koło niej.
- No co takiego?- widać, że ucieszyła się widząc mnie taką szczęśliwą.
- Wystawiają zwykłą sztukę teatralną i będę się starać o główną rolę.- mama mocno mnie przytuliła.
- Wreszcie się doczekałaś.- też była szczęśliwa, bo wie że to było moje marzenie. Przytuliłam ją mocno, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Na pewno ją dostaniesz córciu.- nie wiem nawet kiedy on się pojawił w salonie, ale szybko oderwałam się od mamy i wstałam.
- Wole nie zapeszać.- nawet nie wymuszałam się na uśmiech, bo nie mam zamiaru niczego udawać. - Pójdę już do siebie, dobranoc.- cmoknęłam mamę w policzek i wymijając ojca poszłam do siebie. Jednak długo nie pobyłam sama, bo zaraz ktoś zapukał do moich drzwi. Tym kimś był tata.
- Możemy porozmawiać?- widziałam po jego wyrazie twarzy, że i tak nie wyjdzie i tak.
- Chyba już za późno na rozmowę.- nie miałam zamiaru udawać nadal córeczki, która jest po jego stronie.
- Alex proszę wysłuchaj mnie.
- Mam słuchać tego, że bardzo kochasz mnie, mamę i Lily, a to tamta baba była tylko chwilą słabość i nic dla ciebie nie znaczyła, i chodź rozwodzisz się z mamą to nadal nas bardzo kochasz i nigdy nas nie zostawisz? Jakoś nie chce mi się słuchać twoich kłamstw.- powiedziałam mu wszystko prosto w oczy.
- Alex to nie jest tak jak myślisz.- czy on nie da mi dzisiaj spokoju?
- A niby jak?- dobra chętnie posłucham co ma mi do powiedzenia.
- Hanna naprawdę dla mnie nic nie znaczyła, nie znaczy i nie będzie znaczyć. Kocham tylko twoją mamę, ciebie i twoją siostrę.- wow dowiedziałam się jak ta kobieta ma na imię. Jeszcze tylko nazwisko, a będę mogła ją znaleźć.
- To skoro tak bardzo kochasz mamę to czemu ją zdradziłeś z tą Hanną, która dla ciebie nic nie znaczy?- jak już chce rozmawiać to proszę bardzo ja chętnie dowiem się szczegółów.
- To było na imprezie z pracy. Trochę wypiłem, czyli uwaliłem się jak dziki wieprz. Ona jest trochę podobna do mamy, a że byłem pijany to tak jakoś wyszło.- nie no on sobie chyba jaja ze mnie robi.
- I niby ja mam w to uwierzyć?! Każdy robi głupoty po pijaku, ale żeby pomylić swoją żonę z pierwszą lepszą to jeszcze nie słyszałam! Nie chce mi się z tobą gadać możesz już iść.- powiedziałam i poszłam do łazienki. Czemu mój ojciec musi być takim idiotą?

^Narrator^

Gdy Alex poszła do łazienki jej tata zrezygnowany zszedł na dół. Tam czekała na niego Jane.
- I co?- zapytała gdy tylko zobaczyła męża.
- Nadal nie chce, ze mną rozmawiać.- usiadł na kanapie.
- Przejdzie jej zobaczysz, a powiedziałeś jej, że wyjeżdżasz?- usiadła koło niego.
- Nie. Chyba nawet by się ucieszyła.- objął ją ramieniem, a Jane się w niego wtuliła.
- Nie mów tak! Ona cie kocha. Powiem jej jutro i na pewno jeszcze przed szkołą do ciebie przyjedzie.- uśmiechnęła się.
- Zobaczymy. Będę już jechał, bo muszę się spakować.- wstał, a brunetka razem z nim.
- Jestem pewna.- odprowadziła go do samochodu.
- Czyli widzimy się dopiero za pół roku?- spojrzał na nią, a ona na niego. W ich oczach było widać żal i smutek. Oboje nie chcieli się rozstawać, a tym bardziej jak mają się nie widywać. Kochali się i to bardzo.
- Niestety.- miała już łzy w oczach, a on ją mocno przytulił.
- Kocham cie Jane.- szepnął jej na ucho i ją pocałował. Oddała pocałunek i stali tak chwilę, aż w końcu się od siebie oderwali. Spojrzała mu w oczy, a w swoich miała cały czas łzy.
- Ja ciebie też John.- odsunęła się od niego, żeby mógł wsiąść do samochodu. Szybko to zrobił i odjechał.
Oby dwoję się kochają i dla nich nie widzieć siebie na wzajem przez pół roku jest gorszę od rozwodu. Jednak to może odbudować ich więź i wzmocnić tak, że już nie będą nawet myśleć o rozwodzie tylko znów będą szczęśliwą rodziną. Jednak tego dowiecie się troszkę później.


~*~

Hej! Znów jesteś na moim bogu. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. Mam nadzieję, że drugi rozdział spodobał Ci się jeszcze bardziej niż pierwszy, i że Cie mocno zaciekawił do dalszego czytania. Bardzo było by mi również miło gdybyś zostawiła po sobie naprawdę mały komentarz. Zajmie Ci to naprawdę niewiele czasu i jestem pewna, że jeśli znalazłaś czas, żeby tu zajrzeć to masz, żeby też skomentować. Mi to sprawi naprawdę wielką radość. Nawet sobie pewnie nie możesz jej wyobrazić, ale daje Ci słowo, że będzie ogromna.

Buziaki :*
Pinni




niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 1

Chciałabym opowiedzieć wam historię pewnej rodziny, która była zawsze ze sobą bardzo zżyta i trzymała się razem... Jednak jedno zdarzenie wszystko zmieniło i to już na zawszę. Więc zaczynajmy.

Zaczęło się rok temu jak starsza córka państwa Smith wróciła z wyjazdu szkolnego. Powiadomili ją tego dnia, że mają zamiar się rozwieść. Lecz to było zaskoczenie dla wszystkich, ponieważ zawsze byli nie nagannym małżeństwem, a tu naglę rozwód. Gdy Alex - ich córka się o tym dowiedziała nie mogła w to uwierzyć i nie pytając o nic po prostu pobiegła do swojego pokoju i się tam zamknęła. Zaczęła wszystko sobie od początku przypominać z myślą, że może od dawna coś przed nią ukrywają. Jednak nic takiego co mogło ich nakłonić do rozstania nie mogła sobie przypomnieć. Zaczęło do niej docierać to, że to dzieje się naprawdę i jej rodzina się rozpada. Zaczęła płakać, bo myślała, że nie może z tym nic zrobić. Myślała co mogło wydarzyć się przez ten tydzień co jej nie było w życiu jej rodziny, że do tego doprowadziło. W końcu postanowiła zejść na dół i się wszystkiego dowiedzieć, Jakie było jej zdziwienie jak zobaczyła samą mamę, a taty już dawno nie było.
- Mamo, gdzie tata?- zapytała rozglądając się.
- Kochanie tata postanowił się wyprowadzić.- odpowiedziała jej bardzo spokojnie, co troszkę zezłościło dziewczynę.
- I ty to mówisz tak spokojnie? Nie próbujecie nic zrobić, żeby się dogadać czy jakkolwiek to naprawić tylko od razu się poddajecie! Co tak w ogóle się stało, że tak nagle się rozwodzicie.
- Alex my próbowaliśmy to wszystko naprawić i dać sobie drugą szansę, ale to nie ma sensu.
- Co nie ma sensu?! Co się takiego stało?!- była bardzo zdenerwowana i chciała się wszystkiego dowiedzieć.
- Twój ojciec mnie zdradził raz jak byłaś mała. Przebaczyłam mu, bo nie chciałam niszczyć naszej rodziny i on obiecał, że już się to nie powtórzy.- zaczęła jej wszystko na spokojnie mówić.
- Ale co to ma z tym wszystkim wspólnego jeśli to było tak dawno?- usiadła koło mamy nadal nic nie rozumiejąc. Jane złapała ją za rękę i położyła na swoich kolanach.
- To, że nie dotrzymał obietnicy. Zaraz po tym jak pojechałaś tydzień temu przyszła do mnie kochanka twojego taty i wszystko powiedziała. Na początku jej nie chciałam wierzyć, ale też musiałam zapytać się go czy to w ogóle prawda. Z początku zarzekał się, że ta kobieta to wariatka i nie wolno jej wierzyć. Jednak w końcu się przyznał. Oczywiście znów zaczął przepraszać i obiecywał, że to się więcej nie powtórzy.- tłumaczyła jej wszystko bardzo spokojnie jakby to wszystko działo się rok temu, a nie właśnie teraz.
- I w tedy doszliście do tego, że najlepszy będzie rozwód?- miała łzy w oczach, bo zawsze była po stronie taty, a teraz wychodzi na to, że wszystko przez niego.
- Nie kochanie. Najpierw mu przebaczyłam, jednak to już nie było to samo, bo nie miałam już do niego zaufania i nie pozwalałam się mu do siebie zbliżyć. O rozwodzie zaczęliśmy rozmawiać dopiero wczoraj, a dzisiaj podjęliśmy decyzję i od razu powiedzieliśmy o tym tobie.- starła palcem jej zły i ją przytuliła. Alex wtuliła się w rodzicielkę bardzo mocno.
- Co na to Lily?- zapytała po chwili, ponieważ martwiła się o młodszą siostrę.
- Jeszcze nic nie wie i jak narazie jest u rodziców John'a, ale też muszę jej jakoś o tym powiedzieć.- uśmiechnęła się smutno. Alex tylko pokiwała głową i wstała chcąc się udać do swojego pokoju, ale odwróciła się jeszcze na chwilę.
- Mamo, przepraszam.- powiedziała smutna.
- Za co kochanie?- zdziwiła się.
- Myślałam, że to wszystko to twoja wina, a ty nie jesteś niczemu winna tylko ojciec. Wiem, że zawsze też byłam po jego stronie i za to też przepraszam.- łzy ciekły jej po policzkach.
- Słonko nie masz za co przepraszać. tym bardziej za to, że jesteś córeczką tatusia.- zaśmiała się i ją mocno przytuliła.
- Chyba już nią nie jestem.- wtuliła się w mamę.
- Nie mów tak. Zawszę będziesz jego córką, a on nigdy nie przestanie cie kochać.
- Wiem mamo. Tylko nie jestem pewna czy ja będę wstanie mu wybaczyć robicie naszej rodziny i czy dalej będę jego oczkiem w głowie.- wytarła łzy.
- Wybaczysz na pewno. Może nie od razu, ale kiedyś na pewno, a oczkiem w jego głowie będziesz cały czas.- pocałowała ją w czoło. - Zmykaj już spać, a jutro pojedziemy do dziadków po Lily.
- Dobranoc.- poszła do siebie i zamknęła się w pokoju. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że jej tata tak zrobił i była załamana tym, że myślała że to wszystko przez mamę, a ona nie jest niczemu winna. Płakała jeszcze długo, ale w końcu się uspokoiła i zasnęła myśląc jak przebiegnie jej spotkanie z ojcem jak ją w ogóle odwiedzi.

*Następny dzień ^Alex^*
Wstała dosyć późno, bo o 11. Jednak nic dziwnego jeśli przez pół nocy nie mogłam zasnąć. Wygramoliłam się z łóżka i w piżamie zeszłam na dół gdzie była moja mama.
- Dzień dobry skarbie.- pocałowała mnie w czoło. - Wyspałaś się?
- Nie wiem czy taki dobry i nie za bardzo.- nawet nie siliłam się na uśmiech, bo nie muszę przed nią udawać, że wszystko dobrze. Jednak nie wiem czemu ona to robi skoro Lily jest nadal u dziadków.
- Kochanie uśmiechnij się wszystko się ułoży zobaczysz.- próbowała mnie pocieszyć, ale jakośto na mnie nie działało.
- Może kiedyś będzie lepiej, ale nie dzisiaj.- poszłam do kuchni zrobić sobie coś jeść. Zjadłam płatki z mlekiem, bo nic innego nie chciało mi się robić.
- Kochanie ubierz się to pojedziemy do dziadków po Lily.- powiedziała mama gdy szłam do pokoju.
- Nie mogę zostać w domu?- naprawdę nie miałam ochoty udawać przed dziadkami, że wszystko jest dobrze.
- Alex proszę babcia z dziadkiem cie długo nie widzieli i by byli zawiedzeni, że nie chcesz ich odwiedzić.- zrezygnowana poszłam wziąć szybki prysznic. Gdy wyszłam wysuszyłam włosy i je wyprostowałam. Później poszłam do pokoju się ubrać i postawiłam na to:
  Poszłam jeszcze do łazienki się troszkę umalować i gotowa zeszłam na dół. Mama już na mnie czekała więc od razu wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy.
- Mamo, a ojciec będzie u dziadków?- zapytałam, bo nie chciałam się z nim jeszcze widzieć, a tym bardziej nie dzisiaj i nie teraz.
- Tego nie wiem, ale mam tak samo nadzieje, że go nie będzie jak ty.- w końcu nie udawała, że jakoś sobie radzi.
- Oby.- szepnęłam i oparłam głowę o szybę i patrzyłam na drogę. Przez całą drogę nie odzywałyśmy się z mamą. Ona bo nie chciała zaczynać tematu o ojcu znów, a ja bo nie wiedziałam o czym mogę z nią teraz rozmawiać. Mogłabym jej opowiedzieć jak było na obozie, ale jakoś nie miałam do tego głowy ani nastroju. Gdy dojechałyśmy pod dom dziadków od razu zauważyłam samochód mojego ojca,
- Czyli jednak jest.- powiedziałam smutna i nawet nie miałam ochoty tam wchodzić.
- Musimy sobie jakoś poradzić przez przynajmniej godzinę.- złapała mnie za rękę i podeszłyśmy do drzwi i mama zadzwoniła. Po chwili otworzyła nam babcia, a my się szybko wysiliłyśmy na uśmiech.
- Moja kochana Alex.- uśmiechnięta babcia zaczęła mnie tulić. - Jak ja cie długo nie widziałam.
- Też żałuję, że nie mogę tu częściej przyjeżdżać.- uśmiecham się sztucznie, ale mówię prawdę, bo uwielbiam tu przyjeżdżać.
- Dobrze wchodzicie, bo dzisiaj coś chłodno.- wpuściła nas jak zawszę z uśmiechem. Tak bardzo nie chciałam tam wchodzić jak nigdy, ale w końcu musiałam to zrobić nie dla siebie, a dla mamy, Lily i dziadków, którzy zapewne też nic nie wiedzą. Weszłyśmy do salonu i od razu zobaczyłam dziadka, który jak zawsze ogrywał ojca w szachy. Łza zakręciła mi się w oku, ale szybko się uspokoiłam i podeszłam do dziadka.
- Król na damę.- szepnęłam mu na ucho z uśmiechem.
- Alex moja kochana.- wstał z uśmiechem i mnie mocno przytulił, a ja się w niego wtuliłam.
- Cześć dziadziuś,- uśmiechnęłam się dzisiaj pierwszy raz szczerze. Dziadziuś mnie puścił i wykonał ruch, który mu podpowiedziałam.
- Szach i mat synu.- zaśmiał się do ojca, a ja starałam się na niego nie patrzeć.
- Z mojej córki pomocą każdy wygra.- zaśmiał się i wstał całując mnie w czoło. Odsunęłam się za raz od niego.
- A gdzie Lily?- zapytałam, bo nigdzie jej nie było.
- Bawi się na górze,- powiedział tata i pocałował mamę w policzek jakby nadal byli razem. Nie mogłam na to patrzeć więc szybko poszłam do małej. Weszłam do jej pokoju i zobaczyłam jak coś rysowała.
- Hej maluchu.- pocałowałam ją w czoło.
- Alex!- wskoczyła na mnie, a ja ją szybko złapałam, żeby nie upadła i mocno przytuliłam. Po chwili puściłam ją.
- Co ciekawego rysujesz?- zapytałam ciekawa.
- Naszą rodzinę, patrz.- pokazała mi obrazek uśmiechnięta. Narysowała mnie i siebie jak się razem bawimy, a rodziców obok, którzy się przytulają. Łzy napłynęły mi do oczy i zaraz zaczęły spływać po moich policzkach. Szybko je jednak wytarła, żeby nic nie zauważyła.
- Ślicznie Lily.- uśmiechnęłam się do niej sztucznie.
- Przyjechałaś z mamą?- położyła obrazek na biurku.
- Tak mama jest na dole, idziemy?
- Tak.- złapała mnie za rękę szczęśliwa i obje zeszłyśmy na dół. Gdy babcia tylko zobaczyła, że zeszłyśmy zaraz zrobiła nam herbatki i dała ciasteczka. Mama z ojcem udawali, że nic się nie dzieje, a ja nie mogłam tego znieść. Nie rozumiem czemu nie mogą zachowywać się jak na sytuacje przystało. Tylko udają, że nadal są szczęśliwym małżeństwem. Nie mogąc na to patrzeć w końcu wstała.
- Przepraszam, ale pójdę się przejść do sadu.- uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam założyć buty i wyszłam. Szłam myśląc o tym wszystkim. Zaczęłam się zastanawiać co ta baba osiągnęła tym, że powiedziała o zdradzie ojca mamie. Nie mogłam zrozumieć po co jej to było. Chyba, że teraz ojciec ułoży sobie życie z nią jak tylko zakończy sprawę z mamą. Jednak nie wydaje mi się, żeby ojciec taki był. Jednak nigdy nie podejrzewałam go też, że byłby zdolny do zdrady, ale jednak się pomyliłam. Może teraz też się mylę i jednak ułoży sobie życie z tamtą babą. Nie wiem jak mama, ale ja go wtedy nie chce widzieć na oczy. Już teraz nie mogę na niego patrzeć, a co będzie jak zaprosi mnie na święta do swojej nowej "rodziny"? To będzie pewnie bardzo ciekawe. Jednak mam nadzieje, że do tego się nie posunie. Oby... Jestem bardzo ciekawa jak ta kobieta wygląda. Co ma takiego, że ojciec w ogóle na nią spojrzał? Bo ładniejsza od mamy na pewno nie jest.
Myśląc o tym wszystkim nie zauważyłam, że koło mnie pojawił się dziadek. Spojrzałam na niego smutna z łzami na policzkach. On nic nie powiedział tylko mnie przytulił i pocałował w czoło.
- Nie smuć się malutka. Wszystko się ułoży zobaczysz.
- Wiecie?- zdziwiłam się, bo myślałam, że jeszcze im nie powiedzieli.
- Powiedział nam John jak przyjechał przed wami.- zauważyłam, że dziadek też był smutny. Czyli jest tak samo dobrym aktorem jak tata i mama.
- Skoro wiecie to czemu oni udają, że wszystko jest tak jak dawniej? Czemu zachowują się jakby w ogóle nie było mowy o rozwodzie?- musiałam się od kogoś tego dowiedzieć, a dziadziuś jest najlepszą osobą do tego.
- Do nich jeszcze to nie dociera. Wmawiają sobie, że lepiej będzie jak będą udawać, że jest tak jak dawnej.- powiedział spokojnie.
- Nadal nie rozumiem po co to robią.- założyłam ręce na piersi i się oparłam.
- Robią to dlatego, że nie umieją już bez siebie żyć i mimo tej całej sprawy nadal siebie kochają.
- I dlatego udają, że wszystko jest po staremu, żeby choć trochę się do siebie zbliżyć tak?
- Tak kochanie.- uśmiechnął się do mnie.
- Tylko jakby to uczucie było takie silne to by nie było rozwodu.- znów łzy napłynęły mi do oczy.
- To nie chodzi o kochanie tylko o zaufanie. Twoja mama je straciła do twojego taty tylko dlatego, że już było osłabione. Jakby nadal byli razem to nic by nie było tak jak kiedyś, bo Jane by się bała o każdą dziewczynę w otoczeniu John'a. By tylko przez to bardziej cierpiała.- mówił bardzo spokojnie z pełnym zrozumieniem tej całej historii.
- Jednak w końcu się od siebie oddalą i ja z Lily przestaniemy widywać się z ojcem, bo on pewnie założy nową rodzinę, a my pójdziemy w odstawkę. Ja jakoś sobie z tym poradzę. Tylko gorzej z Lily, bo ona jest jeszcze mała i mało czasu spędziła z ojcem.- powiedziałam chodzi miałam wielką nadzieję na to, że to tylko będzie moja chora wyobraźnia i ojciec nigdy nas nie zostawi, a z mamą się w końcu pogodzą. Jednak to wszystko działo się na prawdę, a ja nie miałam na to wpływu.
- Nie wolno ci tak mówić. John was kocha i świata po za wami nie widzi. Nigdy was nie zostawi.
- Dziadziuś bardzo bym chciała w to wierzyć, ale życie nie jest takie kolorowe.- wstałam smutna. - Wracajmy bo babcia będzie się martwić.- dziadek też wstał wzięłam go pod rękę i poszliśmy w stronę domu. W drodze powrotnej opowiadałam mu jak było na obozie. Doszłam do wniosku, że musiałam z kimś porozmawiać, bo po tej rozmowie poczułam się troszku lepiej i jakoś mogłam bardziej znieść tą całą szopkę jaką odstawiali rodzice. Wróciliśmy do domu dość późno. Chętnie bym została u babci jakby nie dwie przeszkody. Pierwsza ojciec tam zostawał, a druga taka, że jutro idę do szkoły. Mam nadzieje, że jutro lepszy będę miała dzień.


~*~

Hej jestem Pinny, a ty jesteś na moim nowym blogu. Witam Cie bardzo serdecznie :D Mam nadzieję, że za bardzo Cie nie zanudziłam i spodobało Ci się to co przeczytałaś choć trochę. Jeśli Ci się spodobało to było by mi bardzo miło gdybyś zostawiła komentarz. Możesz w nim napisać cokolwiek. Zajmie Ci to dosłownie chwilę, a mi sprawi ogromny zaciesz na tydzień i przynajmniej nikogo nie zabije w nowej szkole. Nie no tylko żartuje z tym zabijaniem (prędzej mnie zabiją). Więc naprawdę dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie będzie to znaczyć bardzo dużo.

Buziaki :*
Pinni