sobota, 17 września 2016

Rozdział 4

Obudziłam się w swoim łóżku, ale nie mam pojęcia jak się tu znalazłam, bo mama by mnie raczej nie uniosła. Najwyraźniej musiałam sama przejść i tego nie pamiętam. Już miałam wstawać, ale poczułam, że nie mam siły żeby poruszyć jednym palcem, a co dopiero wstać. Co się ze mną dzieje?! To było na prawdę dziwne. Kto normalny nie może się podnieść z łóżka? Pewnie złapałam jakąś grypę czy coś w tym stylu. Może dlatego, ale nie jestem pewna. Mama pewnie zaraz przyjdzie czemu tak długo nie wstaje, a ja nie mam na to siły. Tak jak myślałam za raz w moim pokoju pojawiła się mama.
- Kochanie za raz spóźnisz się do szkoły.- usiadła przy mnie na łóżku. - Co się dzieje?- zapytała jak tylko zobaczyła moją minę.
- Nie mam siły wstać.- powiedziałam bardzo cicho i słabo, bo na to też nie miałam siły. Mama dotknęła mojego czoła.
- Nie masz gorączki.- była zdziwiona tak samo jak ja. Pomogła mi się podnieść do pozycji siedzącej. - Alex skąd to masz?- pokazała mi na mojej ręce siniaka.
- Nie mam pojęcia, ale pewnie się gdzieś uderzyłam.- powiedziałam spokojnie, bo ja dosyć często się o coś wale i mam siniaki.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak trochę.- już miałam więcej siły, ale nadal nie mogłam wstać z łóżka o własnych siłach.
- Zostaniesz dzisiaj w domu. Pojadę zawieść Lily do szkoły i wracam, bo mam dzisiaj wolne.- pocałowałam mnie w czoło, a ja się znów położyłam i próbowałam zasnąć. Usnęłam prawie od razu co na mnie jest bardzo dziwne, a tym bardziej jak dopiero wstałam. Jak się obudziłam była już mama, a ja miałam więcej siły, bo wstałam z łóżka o własnych siłach i zeszłam na dół.
- Jak się czujesz?- mama podała mi herbatę.
- Już dużo lepiej.- uśmiechnęłam się do niej, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Tak sobie pomyślałam, że może pojedziemy do lekarza?- w jej oczach widziałam takie zmartwienie jak nigdy.
- Dobrze możemy pojechać. To pójdę się ubrać.- mama się uśmiechnęła, a ja poszłam do pokoju. Umyłam się i ubrałam w to:

Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie już mama. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do szpitala. Na miejscu trochę się bałam co u mnie wykryją, ale zawszę byłam zdrowa więc nie mam czym się przejmować. Mama mnie objęła ramieniem i weszłyśmy do szpitala. Usiadłam sobie w poczekalni, a mama poszła mnie zapisać. Moją uwagę zwróciła dziewczynka mniej więcej w wieku Lily z starszym brunetem. Był za młody na jej tatę więc obstawiam, że to jej brat. Chłopaka wydawał mi się smutny, a dziewczynka za to tryskała energią. Uśmiechała się i non stop coś mu opowiadała. Jak mnie zauważyła to się bardzo szczerze uśmiechnęła, odwzajemniłam ten uśmiech, a ona do mnie podeszła.
- Dzień dobry.- usiadła koło mnie.
- Cześć mała. Jestem Alex, a ty?- uśmiechnęłam się do niej.
- Lucy Rattlif.- uśmiechnęła się uroczo. - Jest pani chora?
- Nie jestem pani tylko Alex i chyba nie, ale jeszcze nie wiem. Przyjechałam na badania, a ty maluchu?- nie wydawało mi się, że ta mała jest chora tym bardziej, że była taka radosna.
- Lucy ma białaczkę.- usłyszałam od bruneta, który pojawił się koło mnie.
- Boże tak mi przykro.- nie mogę uwierzyć, że nawet takie małe dzieci chorują na coś tak okropnego. Jednak po tej małej nie było w ogóle widać, że jest chora.
- Nic się nie dzieje. Mała jest taka szczęśliwa, że każdy może się pomylić. Tak w ogóle to jestem Ellington.- uśmiechnął się lekko i podał mi rękę.
- Alex miło mi.- uśmiechnęłam się i ujęłam jego rękę.
- Alex kochanie chodzi.- zawołała mnie mama.
- Do zobaczenia za parę minut.- uśmiechnęłam się do moich towarzysz i weszłam razem z mamą do gabinetu.
- Dzień dobry.- uśmiechnął się do mnie lekarz. - Jestem doktor Frost.- podał mi rękę.
- Dzień dobry, Alex Smith.- zaśmiałam się na jego nazwisko, bo nawet śmiesznie się nazywa.
- To opowiadaj co się dzieje.- usiadł na przeciwko mnie przy biurku.
- No niby nic, ale dzisiaj nie miała siły, żeby rano wstać z łóżka, a nawet podnieść palca.- powiedziałam spokojnie, a mama cały czas trzymała mnie za rękę. Mam wrażenie, że ona bardziej się tym denerwowała niż ja.
- Dobrze, a czy miewasz krwotoki z nosa?- czy to ma coś ze sobą wspólnego?
- Zdarzało mi się czasem, ale teraz to nawet codziennie.
- Kiedy miałaś ostatni?- spojrzał na mnie uważnie.
- Wczoraj rano.- tak ostatni miałam w tedy jak byłam u Spencer. Później już nic nie leciało z mojego nosa.
- A to skąd masz?- zapytał patrząc na mojego siniaka na ręce.
- Pewnie się gdzieś uderzyłam.- wzruszyłam ramionami, bo przecież sama nie wiem skąd go mam.
- Panie doktorze to coś poważnego?- w końcu mama się odezwała, ale ona na prawdę była bardziej zdenerwowana niż ja, a to mnie przesłuchiwał, a nie ją.
- Jeszcze nic nie wiem, ale zrobimy ci badania krwi.- powiedział, a ja kiwnęłam tylko głową i przeszłam do pokoju pielęgniarki. Ta szybko mi pobrała tyle krwi ile jej potrzebne i mogłam już wracać. - To już wszystko co mogę na dzisiaj zrobić. Jak będą wyniki badań to do pani zadzwonimy.- uśmiechnął się miło. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. W poczekalni już nie było ani Ella ani Lucy więc pewnie zabrali małą już na badania. Poszłam z mamą do samochodu, ale musiałam coś zrobić, bo przecież ona była taka zdenerwowana, że ja nie mogę.
- Mamuś spokojnie przecież ja jestem zawsze okazem zdrowia nic mi nie jest.- uśmiechnęłam się i ją mocno przytuliłam.
- Po prostu się boje, bo może w końcu jesteś na coś chora, a ja tego nie przeżyje.- uśmiechnęła się słabo.
- Mamuś nic mi nie jest rozumiesz? Jestem zdrowa i zawsze będę.- pocałowałam ją w czoło.
- No dobrze. Jedziemy?- w końcu się uśmiechnęła tak jak moja mama, a nie ten ktoś z przed chwili.
- Teraz tak.- zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu i pojechałyśmy najpierw po Lily, a później na lody. Ja cały czas myślałam o tej małej dziewczynce. Czemu ten świat jest tak okrutny i muszą cierpieć takie dzieci? Nie rozumiem tego. Nie wystarczy, że dorośli chorują to jeszcze dzieci. Bardzo współczuje temu chłopakowi, bo jakby Lily była chora to chyba bym się załamała.
- Mamuś podwieziesz mnie do Spencer, bo cały czas do mnie wydzwania?- poprosiłam mamę, bo nie chciało mi się iść, a tym bardziej jak nie mam siły za dużo.
- Alex dzisiaj zostań w domu i odpocznij, a jak chcesz się tak zobaczyć ze Spencer to niech przyjdzie do nas.- w sumie mama miała rację, bo nie chciało mi się tam iść i nie miałam siły. Już miałam dzwonić do dziewczyny jak usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama poszła otworzyć, a ja usiadłam sobie na kanapie i zaczęłam szukać jakiegoś filmu. Jak już znalazłam to wpadła Spencer, a ja byłam zdziwiona i to bardzo, bo nawet jeszcze do niej nie zadzwoniłam.
- O hej.- uśmiechnęłam się do niej.
- Hej?! Tylko hej?! Ja tu od zmysłów odchodzę czemu cie w szkole nie było i czemu telefonów nie odbierasz, a ty tylko "hej"?!- i to nazywa się prawdziwa przyjaciółka, która na prawdę się o ciebie martwi.
- Spenc spokojnie. Po prostu źle się czułam i mama kazała mi zostać w domu i jeszcze wzięła mnie nie wiem po co do szpitala na badania.- powiedziałam spokojnie, a dziewczyna usiadła koło mnie.
- Może wzięła cie po to, że to dziwne żeby ci o nic krew z nosa leciała i jeszcze jak mówisz, że dzisiaj się źle czułaś. Ja też bym cie wzięła do lekarza na miejscu twojej mamy.- opierniczyła mnie już drugi raz dzisiaj, a ja się nie wiem czemu ciesze, bo ktoś się o mnie martwi.
- Ale nic mi nie jest.- zaśmiałam się i ją przytuliłam.
- A co masz wyniki? Jak tak to chce zobaczyć.- zapomniałam, że jej nie da się tak szybko udobruchać.
- Nie mam jeszcze wyników.
- To skąd wiesz, że nic ci nie jest?- teraz to ma może trochę racji, ale przecież już czuje się lepiej, a jakby mi coś było to nadal bym była osłabiona.
- Nie wiem, ale tak czuje. Możemy zmienić temat.- mam już dość tego, że tak się tym przejmuje. Nic mi nie jest i koniec kropka.
- Niech ci będzie, ale i tak wiem swoje.
- Tak tak.- zaśmiałam się i zaczęłam oglądać ten film, a ona razem ze mną. Zaraz też przyszła do nas Lily, a mama poszła z kimś pogadać przez telefon do ogrodu. Mam tylko nadzieje, że nie z tatą i na razie jak nic nie wiadomo to nie będzie go martwić na zapas, bo to było by bez sensu. Po filmie mama wzięła Lily już spać, a Spencer też musiała wracać. Więc się pożegnałyśmy i moja przyjaciółka wyszła. Nie byłam jeszcze bardzo zmęczona więc postanowiłam włączyć sobie jeszcze jakiś film. Jak się zaczynał zeszła mama.
- Kochanie może idź już spać co?
- Zaraz pójdę mamo. Z kim rozmawiałaś?- musiałam o to zapytać.
- Z tatą.- powiedziała spokojnie.
- Nie mówiłaś mu o niczym prawda?- nie wiem czemu, ale nie chciałam, żeby na razie wiedział. Po co ma się martwić na zapas. Wystarczy już, że mama się martwi. On nie musi.
- Nie kochanie nie mówiłam. Jakbym miała powiedzieć to najpierw bym powiedziała o tym tobie, żebyś wiedziała co zamierzam, bo jednak chodzi tu o ciebie.- pocałowała mnie w czoło, a mi kamień spadł z serca.
- Dziękuje mamo.- uśmiechnęłam się szeroko.
- Ale teraz zmykaj spać, bo jutro już idziesz do szkoły.- zaśmiała się i wyłączyła mi telewizor, a ja ze skwaszoną miną poszłam do siebie. Nie chciało mi się jeszcze spać, ale że nie miałam co robić to się umyłam i położyłam próbując zasnąć. Trochę mi to zajęło, ale w końcu się udało.




~*~

Witam przybyszu na moim blogu. Mam nadzieję, że rozdział ci się spodobał i zostawisz komentarz, który zmotywuje mnie do pracy.

Buziaki :*
Pinni



niedziela, 4 września 2016

Rozdział 3

^Alex^

Obudziłam się tak jak zawszę do szkoły, jednak zaczęło dziwnie kręcić mi się w głowie jak tylko wstałam. Na szczęście za raz przeszło i mogłam spokojnie iść się umyć. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ nie raz już tak miałam. Ostatni raz mi się to zdarzyło w ostatni dzień obozu. Szybko się umyłam, pomalowałam i ubrałam dzisiaj w to:




Gotowa zeszłam na dół, gdzie jak zwykle była mama i Lily.
- Dzień dobry.- ucałowałam mamę i siostrę i usiadłam przy stolę. Jednak one już nie były takie wesołe jak ja. - Lily chcesz ze mną dzisiaj iść do schroniska?- uśmiechnęłam się do małej. Chodzę do schroniska gdy mam wolną chwilę i pomagam przy zwierzakach.
- Nie mam ochoty.- powiedziała smutna, a ja się zdziwiłam, bo zawsze lubiła tam chodzić.
- Co się dzieje?- tym razem spytałam mamę, ona tylko na mnie spojrzała i wstała.
- Lily idź na chwilkę na górę.- powiedziała do małej, a ona nic nie mówiąc poszła.
- To co się dzieje?
- John wczoraj czekał na ciebie, żeby ci coś powiedzieć i się z tobą pożegnać.- powiedziała bardzo spokojnie, a ja nic nie rozumiałam.
- Jak to pożegnać?
- Dzisiaj po południu wylatuje do Anglii na pół roku.- po tym co usłyszałam nie wiem czy byłam bardziej zdziwiona, zła że mi sam tego nie powiedział czy po prostu smutna, że nie będę go widzieć przez taki długi czas.
- Po co?- sama nie wiem po co w ogóle o to zapytałam.
- Dostał tam przeniesienie z pracy i jak da sobie tam radę to zostanie na stałe.- ona też była smutna i czułam w jej głosie nutkę nadziej na to, że jednak wróć za te pół roku. Jednak każdy kto choć trochę zna tatę wiedział, że on robi to co robi najlepiej ze wszystkich i na pewno tam zostanie.
- O której ma samolot?- chciało mi się płakać, bo choć byłam na niego zła to jednak mój tata i go kocham.
- Chyba o pierwszej. Chcesz do niego jechać?- nie wiedziałam czy kłamać czy powiedzieć prawdę. Jednak postanowiłam wybrać to drugie... niestety.
- Nie pójdę już do szkoły.- uśmiechnęłam się smutno i chciałam wyjść, ale mama mnie zatrzymała.
- Alex jedź się z nim pożegnać. Napiszę ci usprawiedliwienie z lekcji.
- Mamo to nie ma sensu. Jak sam mi nawet nie powiedział o tym, że wyjeżdża, to po co ja mam teraz do niego jechać?- to akurat było prawdą co powiedziałam. Skoro nie miał odwagi mi o tym powiedzieć to nie mam po co się z nim żegnać.
- Dałaś mu w ogóle dojść do słowa wczoraj?
- Tak tylko mówił o czymś zupełnie innym.- byłam już zła i chciałam iść.
- Nie kochanie, on odpowiadał tylko na pytania, które mu zadałaś nic więcej nie pozwoliłaś mu powiedzieć.- może mama i ma racje. Ja zadawałam pytania tacie, a jak już nie miałam pytań to kazałam mu wyjść. To nie fairy w stosunku do niego. Powinnam do niego jechać tylko czym?
- Mamo muszę lecieć pa!- wybiegłam szybko z domu i pobiegłam do Spenc, a właściwie do Toby'ego. Nawet szybko tam dotarłam i zaczęłam się dobijać do jego drzwi jak szalona. Otworzył mi dopiero jak chyba z pół osiedla z domów powychodziło patrzeć co się dzieje.
- Potrzebuje podwózki w jedno miejsce.- powiedziałam szybko.
- Może na początek jakieś "cześć" lub "miło cie widzieć"?- teraz zebrało mu się na uwagi.
- Cześć miło cie widzieć, a teraz zbieraj dupę i jedziemy.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Najpierw wejdź i się uspokój, bo wściekłych kobiet nie worze.- zaśmiał się i pociągnął mnie do domu, bo nada byliśmy przed. Jak weszliśmy przywitała mnie Spenc.
- Hej miśka, co tak wcześnie?- no tak dzisiaj mamy dopiero na 10.
- Przykro mi kochanie, ale ja dzisiaj nie do ciebie.- cmoknęłam ją w policzek.
- Zdradzasz mnie?! Jak możesz?!- oburzyła się, a ja zaśmiałam. Ona jakoś zawsze umie mi poprawić humor.
- Potrzebuję tylko podwózki od twojego brata.- uśmiechnęłam się uroczo.
- Coś się stało?- ta dziewczyna zawsze wie jaki mam humor.
- Mój tata dzisiaj wyjeżdża do Anglii, a ja się nawet z nim nie pożegnałam.- i znów posmutniałam. Czemu ja mam humor jak baba w ciąży?!
- Spokojnie spotkasz się z nim jak wróć.- przytuliła mnie mocno.
- Tylko, że to będzie za pół roku, albo wcale.- spuściłam głowę. Było mi smutno i to bardzo. Już nawet nie czułam do niego żalu o to co zrobił. Po prostu było mi smutno, że nie będę go widzieć przez pół roku, albo już nigdy. Nie tak nie wolno mi myśleć!! Na pewno go jeszcze zobaczę. Przecież będzie odwiedzał dziadków i Lily.
- Misia on cie kocha i na pewno do was wróć.- podniosła moją głowę i się trochę zdziwiła, ale zaraz przyłożyła mi chusteczkę do nosa. - Krew ci leci z nosa.- powiedziała, gdy zobaczyła moją zdziwioną minę. Tak to też nic nowego. Mam już tak od kilku dni i nawet nie wiem od czego.
- Czekaj, a to ten co cie adoptował tak?- odezwał się w końcu Toby.
- Nigdy nie poznałam biologicznego i pewnie już nigdy nie poznam.- powiedziałam spokojnie, bo dzięki John'owi nigdy nie czułam się gorsza, bo bez taty. Zawszę miałam tatę i to takiego, który kocha mnie najbardziej na świecie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że tatą Alex jest John?- Spenc się troszkę wkurzyła, ale dla mnie to nic takiego.
- Spokojnie tylko zapytał. Nie mam z tym takiego problemu jak w tedy gdy miałam 10 lat. Jestem już duża i John to mój prawdziwy tata.- pocałowałam ją w policzek na uspokojenie. Gadaliśmy jeszcze trochę, a ja nawet nie zauważyłam, że już 12.
- Toby błagam zawieź mnie na lotnisko.- poprosiłam chłopaka, bo ja naprawdę muszę zobaczyć się z tatą. Nie chce żeby wyjeżdżał z myślą, że go nienawidzę, bo to nie jest prawda. Nadal jestem na niego zła, ale go kocham tak samo jak gdy miałam pięć lat i mama pierwszy raz go przyprowadziła do domu. Na samo to wspomnienie się uśmiechnęłam.
- Dobra zawiozę cie, ale będziesz moją dłużniczką.- powiedział zakładając koszulkę.
- Zrobię co będziesz chciał!- pocałowałam go w policzek i szybko poszłam do jego samochodu. Oczywiście gdy już jechaliśmy to cały czas darłam się, żeby jechał szybciej i przez to dostał mandat. Jednak nie był na mnie zły i jak dojechaliśmy to była 12:55. Szybko wyszłam z samochodu i pobiegłam na lotnisko szukając taty. Jak już dotarłam do odpowiedniej bramki to widziałam jak ją już zamykają. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że nie zdążyłam, że się z nim nie pożegnałam. Usiadłam sobie przy oknie i patrzyłam ze łzami w oczach jak samolot odlatuje. Siedziałam tak z 10 minut, aż w końcu postanowiłam wrócić już do Toby'ego.
- Alex?- usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam tatę. Nie mogłam uwierzyć, że on jednak jeszcze nie odleciał. Jak to już do mnie dotarło to szybko podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliła, a on nadal zdziwiony mnie objął. Staliśmy tak dobre dziesięć minut, a ja cały czas płakałam.
- Kochanie co tu robisz?- zapytał jak się już trochę uspokoiłam.
- Mama mi powiedziała i musiałam się z tobą zobaczyć, ale myślałam, że jesteś w tamtym samolocie co odleciał.- starłam łzy i się słabo uśmiechnęłam.
- Zamieniłem się z kolegą, bo on musiał być wcześniej.- pocałował mnie w czoło. - Kochanie muszę już iść, ale zadzwonię do was jak tylko wyląduje.- pokiwałam głową, a on jeszcze raz mnie pocałował i już zaczął odchodzić.
- Tato!- zatrzymałam go jak był już kawałek ode mnie, a on się odwrócił i przybliżył. - Nadal jestem na ciebie zła, ale cie kocham.- zmów łzy mi poleciały, a tata mnie przytulił.
- Ja ciebie też kocham skarbie.- pocałował mnie w czoło, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Nie chce, żebyś leciał.- mocniej się w niego wtuliłam.
- Przylecisz do mnie jak tylko będziesz mieć wolne w szkole, a ja będę czekał.- pocałował mnie w policzek. - Muszę już iść, pa.- puścił mnie i odszedł. Pomachałam mu tylko i poszłam do Toby'ego.
- I co złapałaś go?- zapytał jak tylko mnie zobaczył.
- W ostatniej chwili.- uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Chłopak chciał pokazać mi jeszcze jedno miejsce więc tam pojechaliśmy. Gadaliśmy o wszystkim i niczym. Dobrze mi się rozmawia z tym chłopakiem i chyba mogę go już nazwać moim przyjacielem. Jak zaczęło się robić już ciemno to odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim całusem w policzek i weszłam do domu, w którym od razu naskoczyła na mnie mama.
- Gdzie byłaś? Martwiłam się.- przytuliła mnie mocno.
- Byłam z Toby'm.- wtuliłam się w nią - Byłam na lotnisku.- powiedziałam cicho.
- Naprawdę? Widziałaś się z nim?- nawet nie wiedziałam, że mama się tak bardzo ucieszy z tego powodu.
- Tak. Pożegnałam się z nim. Nadal jestem na niego zła, ale go kocham. To w końcu John facet, który skradł moje serce jako pierwszy.- zaśmiałam się, a mama razem ze mną.
- Tak pamiętam to jak mi trułaś, żebym się z nim spotykała.
- Bo wiedziałam, że to właśnie ten, na którego tak długo czekałaś.- uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w policzek. - Idę pod prysznic.- poszłam do swojego pokoju i do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w piżamie zeszłam jeszcze na dół. Nalałam sobie soku i poszłam do salonu gdzie była mama.
- Co oglądasz?- usiadłam kolo niej.
- Twoje piąte urodziny.- objęła mnie ramieniem.
- Pierwsze urodziny z John'em.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Naprawdę miała fajne dzieciństwo i nadal mam wspaniałą rodzinę. Oglądałam z mamą moje urodzinki i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Pamiętam jedynie to, że miałam bardzo wesoły sen.



~*~

Hej! Jak ci się podobał dzisiejszy rozdział? Mam nadzieje, że bardzo cie zaciekawiłam, bo o to mi właśnie chodzi. Bardzo było by mi miło, gdybyś zostawił komentarz, bo to wiele dla mnie znaczy.

Jeśli to zrobiłeś to bardzo dziękuje i bardzo się cieszę.

Buziaki :*
Pinni