niedziela, 4 września 2016

Rozdział 3

^Alex^

Obudziłam się tak jak zawszę do szkoły, jednak zaczęło dziwnie kręcić mi się w głowie jak tylko wstałam. Na szczęście za raz przeszło i mogłam spokojnie iść się umyć. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ nie raz już tak miałam. Ostatni raz mi się to zdarzyło w ostatni dzień obozu. Szybko się umyłam, pomalowałam i ubrałam dzisiaj w to:




Gotowa zeszłam na dół, gdzie jak zwykle była mama i Lily.
- Dzień dobry.- ucałowałam mamę i siostrę i usiadłam przy stolę. Jednak one już nie były takie wesołe jak ja. - Lily chcesz ze mną dzisiaj iść do schroniska?- uśmiechnęłam się do małej. Chodzę do schroniska gdy mam wolną chwilę i pomagam przy zwierzakach.
- Nie mam ochoty.- powiedziała smutna, a ja się zdziwiłam, bo zawsze lubiła tam chodzić.
- Co się dzieje?- tym razem spytałam mamę, ona tylko na mnie spojrzała i wstała.
- Lily idź na chwilkę na górę.- powiedziała do małej, a ona nic nie mówiąc poszła.
- To co się dzieje?
- John wczoraj czekał na ciebie, żeby ci coś powiedzieć i się z tobą pożegnać.- powiedziała bardzo spokojnie, a ja nic nie rozumiałam.
- Jak to pożegnać?
- Dzisiaj po południu wylatuje do Anglii na pół roku.- po tym co usłyszałam nie wiem czy byłam bardziej zdziwiona, zła że mi sam tego nie powiedział czy po prostu smutna, że nie będę go widzieć przez taki długi czas.
- Po co?- sama nie wiem po co w ogóle o to zapytałam.
- Dostał tam przeniesienie z pracy i jak da sobie tam radę to zostanie na stałe.- ona też była smutna i czułam w jej głosie nutkę nadziej na to, że jednak wróć za te pół roku. Jednak każdy kto choć trochę zna tatę wiedział, że on robi to co robi najlepiej ze wszystkich i na pewno tam zostanie.
- O której ma samolot?- chciało mi się płakać, bo choć byłam na niego zła to jednak mój tata i go kocham.
- Chyba o pierwszej. Chcesz do niego jechać?- nie wiedziałam czy kłamać czy powiedzieć prawdę. Jednak postanowiłam wybrać to drugie... niestety.
- Nie pójdę już do szkoły.- uśmiechnęłam się smutno i chciałam wyjść, ale mama mnie zatrzymała.
- Alex jedź się z nim pożegnać. Napiszę ci usprawiedliwienie z lekcji.
- Mamo to nie ma sensu. Jak sam mi nawet nie powiedział o tym, że wyjeżdża, to po co ja mam teraz do niego jechać?- to akurat było prawdą co powiedziałam. Skoro nie miał odwagi mi o tym powiedzieć to nie mam po co się z nim żegnać.
- Dałaś mu w ogóle dojść do słowa wczoraj?
- Tak tylko mówił o czymś zupełnie innym.- byłam już zła i chciałam iść.
- Nie kochanie, on odpowiadał tylko na pytania, które mu zadałaś nic więcej nie pozwoliłaś mu powiedzieć.- może mama i ma racje. Ja zadawałam pytania tacie, a jak już nie miałam pytań to kazałam mu wyjść. To nie fairy w stosunku do niego. Powinnam do niego jechać tylko czym?
- Mamo muszę lecieć pa!- wybiegłam szybko z domu i pobiegłam do Spenc, a właściwie do Toby'ego. Nawet szybko tam dotarłam i zaczęłam się dobijać do jego drzwi jak szalona. Otworzył mi dopiero jak chyba z pół osiedla z domów powychodziło patrzeć co się dzieje.
- Potrzebuje podwózki w jedno miejsce.- powiedziałam szybko.
- Może na początek jakieś "cześć" lub "miło cie widzieć"?- teraz zebrało mu się na uwagi.
- Cześć miło cie widzieć, a teraz zbieraj dupę i jedziemy.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Najpierw wejdź i się uspokój, bo wściekłych kobiet nie worze.- zaśmiał się i pociągnął mnie do domu, bo nada byliśmy przed. Jak weszliśmy przywitała mnie Spenc.
- Hej miśka, co tak wcześnie?- no tak dzisiaj mamy dopiero na 10.
- Przykro mi kochanie, ale ja dzisiaj nie do ciebie.- cmoknęłam ją w policzek.
- Zdradzasz mnie?! Jak możesz?!- oburzyła się, a ja zaśmiałam. Ona jakoś zawsze umie mi poprawić humor.
- Potrzebuję tylko podwózki od twojego brata.- uśmiechnęłam się uroczo.
- Coś się stało?- ta dziewczyna zawsze wie jaki mam humor.
- Mój tata dzisiaj wyjeżdża do Anglii, a ja się nawet z nim nie pożegnałam.- i znów posmutniałam. Czemu ja mam humor jak baba w ciąży?!
- Spokojnie spotkasz się z nim jak wróć.- przytuliła mnie mocno.
- Tylko, że to będzie za pół roku, albo wcale.- spuściłam głowę. Było mi smutno i to bardzo. Już nawet nie czułam do niego żalu o to co zrobił. Po prostu było mi smutno, że nie będę go widzieć przez pół roku, albo już nigdy. Nie tak nie wolno mi myśleć!! Na pewno go jeszcze zobaczę. Przecież będzie odwiedzał dziadków i Lily.
- Misia on cie kocha i na pewno do was wróć.- podniosła moją głowę i się trochę zdziwiła, ale zaraz przyłożyła mi chusteczkę do nosa. - Krew ci leci z nosa.- powiedziała, gdy zobaczyła moją zdziwioną minę. Tak to też nic nowego. Mam już tak od kilku dni i nawet nie wiem od czego.
- Czekaj, a to ten co cie adoptował tak?- odezwał się w końcu Toby.
- Nigdy nie poznałam biologicznego i pewnie już nigdy nie poznam.- powiedziałam spokojnie, bo dzięki John'owi nigdy nie czułam się gorsza, bo bez taty. Zawszę miałam tatę i to takiego, który kocha mnie najbardziej na świecie.
- Ile razy mam ci powtarzać, że tatą Alex jest John?- Spenc się troszkę wkurzyła, ale dla mnie to nic takiego.
- Spokojnie tylko zapytał. Nie mam z tym takiego problemu jak w tedy gdy miałam 10 lat. Jestem już duża i John to mój prawdziwy tata.- pocałowałam ją w policzek na uspokojenie. Gadaliśmy jeszcze trochę, a ja nawet nie zauważyłam, że już 12.
- Toby błagam zawieź mnie na lotnisko.- poprosiłam chłopaka, bo ja naprawdę muszę zobaczyć się z tatą. Nie chce żeby wyjeżdżał z myślą, że go nienawidzę, bo to nie jest prawda. Nadal jestem na niego zła, ale go kocham tak samo jak gdy miałam pięć lat i mama pierwszy raz go przyprowadziła do domu. Na samo to wspomnienie się uśmiechnęłam.
- Dobra zawiozę cie, ale będziesz moją dłużniczką.- powiedział zakładając koszulkę.
- Zrobię co będziesz chciał!- pocałowałam go w policzek i szybko poszłam do jego samochodu. Oczywiście gdy już jechaliśmy to cały czas darłam się, żeby jechał szybciej i przez to dostał mandat. Jednak nie był na mnie zły i jak dojechaliśmy to była 12:55. Szybko wyszłam z samochodu i pobiegłam na lotnisko szukając taty. Jak już dotarłam do odpowiedniej bramki to widziałam jak ją już zamykają. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nie mogłam uwierzyć, że nie zdążyłam, że się z nim nie pożegnałam. Usiadłam sobie przy oknie i patrzyłam ze łzami w oczach jak samolot odlatuje. Siedziałam tak z 10 minut, aż w końcu postanowiłam wrócić już do Toby'ego.
- Alex?- usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam tatę. Nie mogłam uwierzyć, że on jednak jeszcze nie odleciał. Jak to już do mnie dotarło to szybko podeszłam do niego i mocno się w niego wtuliła, a on nadal zdziwiony mnie objął. Staliśmy tak dobre dziesięć minut, a ja cały czas płakałam.
- Kochanie co tu robisz?- zapytał jak się już trochę uspokoiłam.
- Mama mi powiedziała i musiałam się z tobą zobaczyć, ale myślałam, że jesteś w tamtym samolocie co odleciał.- starłam łzy i się słabo uśmiechnęłam.
- Zamieniłem się z kolegą, bo on musiał być wcześniej.- pocałował mnie w czoło. - Kochanie muszę już iść, ale zadzwonię do was jak tylko wyląduje.- pokiwałam głową, a on jeszcze raz mnie pocałował i już zaczął odchodzić.
- Tato!- zatrzymałam go jak był już kawałek ode mnie, a on się odwrócił i przybliżył. - Nadal jestem na ciebie zła, ale cie kocham.- zmów łzy mi poleciały, a tata mnie przytulił.
- Ja ciebie też kocham skarbie.- pocałował mnie w czoło, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Nie chce, żebyś leciał.- mocniej się w niego wtuliłam.
- Przylecisz do mnie jak tylko będziesz mieć wolne w szkole, a ja będę czekał.- pocałował mnie w policzek. - Muszę już iść, pa.- puścił mnie i odszedł. Pomachałam mu tylko i poszłam do Toby'ego.
- I co złapałaś go?- zapytał jak tylko mnie zobaczył.
- W ostatniej chwili.- uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Chłopak chciał pokazać mi jeszcze jedno miejsce więc tam pojechaliśmy. Gadaliśmy o wszystkim i niczym. Dobrze mi się rozmawia z tym chłopakiem i chyba mogę go już nazwać moim przyjacielem. Jak zaczęło się robić już ciemno to odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim całusem w policzek i weszłam do domu, w którym od razu naskoczyła na mnie mama.
- Gdzie byłaś? Martwiłam się.- przytuliła mnie mocno.
- Byłam z Toby'm.- wtuliłam się w nią - Byłam na lotnisku.- powiedziałam cicho.
- Naprawdę? Widziałaś się z nim?- nawet nie wiedziałam, że mama się tak bardzo ucieszy z tego powodu.
- Tak. Pożegnałam się z nim. Nadal jestem na niego zła, ale go kocham. To w końcu John facet, który skradł moje serce jako pierwszy.- zaśmiałam się, a mama razem ze mną.
- Tak pamiętam to jak mi trułaś, żebym się z nim spotykała.
- Bo wiedziałam, że to właśnie ten, na którego tak długo czekałaś.- uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w policzek. - Idę pod prysznic.- poszłam do swojego pokoju i do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i w piżamie zeszłam jeszcze na dół. Nalałam sobie soku i poszłam do salonu gdzie była mama.
- Co oglądasz?- usiadłam kolo niej.
- Twoje piąte urodziny.- objęła mnie ramieniem.
- Pierwsze urodziny z John'em.- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Naprawdę miała fajne dzieciństwo i nadal mam wspaniałą rodzinę. Oglądałam z mamą moje urodzinki i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Pamiętam jedynie to, że miałam bardzo wesoły sen.



~*~

Hej! Jak ci się podobał dzisiejszy rozdział? Mam nadzieje, że bardzo cie zaciekawiłam, bo o to mi właśnie chodzi. Bardzo było by mi miło, gdybyś zostawił komentarz, bo to wiele dla mnie znaczy.

Jeśli to zrobiłeś to bardzo dziękuje i bardzo się cieszę.

Buziaki :*
Pinni



1 komentarz:

  1. Cudowny rozdział!
    Trochę smutno mi się zrobiło, gdy Alex żegnała się z tatą. :(
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń