sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 8

Dzisiaj miałam cały dzień badania, po których miało się okazać czy będę mogła już wrócić do domu, szkoły i moich przyzwyczajeń. Bardzo bym chciała już wrócić do domu i miałam nadzieje, że moje wyniki są dobre. Jak miałam te badania to nie miałam jak siedzieć z Ellem i go w ogóle nie widziałam w szpitalu. Tak jakby dzisiaj nie przyszedł nawet na chwilę, ale to jest dziwne bo on zawsze przychodzi do Lucy. Gdy już moje wszystkie badania się skończyły i mogłam już chodzić sobie po szpitalu. Poszłam do sali Lucy. Tam była mała i jak mi się wydaje jej mama.
- Alex.- uśmiechnęła się uroczo i mnie przytuliła.
- Hej maluchu.- pocałowałam ją w czoło. Jej mama na mnie spojrzała, bo pewnie nie wiedziała kim jestem. Jednak to wcale nie jest dziwne jak ja ją pierwszy raz widzę u Lucy.  - Dzień dobry, jestem Alex przyjaciółka Ella.- przedstawiłam jej się. Ona wstała uśmiechnęła się i podała mi rękę.
- Sophia mama Lucy i Ella.- uśmiechnęłam się do niej również.
- Alex wiesz, że rodzice zabierają mnie i Ella do Niemczech.- mała była bardzo szczęśliwa, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
- Mała gdzie jest Ell?- starałam się nie rozpłakać przy mamie chłopaka, a tym bardziej przy Lucy.
- Jest w domu, bo pakuje swoje rzeczy.- zaczęła sobie rysować.
- Zaraz powinien być.- dodała ich mama, a ja się tylko lekko uśmiechnęłam.
- Mogłaby mu pani powiedzieć jak przyjedzie, żeby do mnie przyszedł?
- Tak oczywiście.- ja się tylko uśmiechnęłam i szybko wyszłam z sali Lucy. Gdy weszłam do swojej od razu łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Czemu on mi nie powiedział, że wyjeżdża? Czemu to ukrywał? Zastanawiałam się nad tym i nie mogłam tego zrozumieć. Myślałam, że po tym jak mnie wczoraj pocałował to czuje do mnie to samo co ja do niego. Jednak jak nie powiedział mi o tym, że wyjeżdża to chyba jednak nic do mnie nie czuje. Tylko po co by mnie wtedy całował? Czemu moje życie musi być takie skomplikowane? Już nie płakałam tylko teraz byłam zła na niego, że nie powiedział mi o tym wcześniej i czy w ogóle by mi o tym powiedział.
- Hej Alex.- moje rozmyślenia przerwał Ell, który właśnie wszedł do sali. Szybko wstałam z łóżka i dałam chłopakowi z liścia. Chłopak tylko krzyknął zdziwiony i złapał się za policzek.









- To za to, że dałeś mi nadzieje, a wyjeżdżasz. Ja głupia myślałam, że może coś między nami być. Mogłeś mi przynajmniej powiedzieć, że wyjeżdżasz. Nie robiłabym sobie nadziej jak głupie dziecko.- mówiłam mu wszystko prosto w oczy. Nie chciałam robić scen dlatego starałam się nie podnosić głosu, ale bardzo tego chciałam.
- Po pierwsze auuu!!! Po drugie o czym ty mówisz? O jakim robieniu nadziej?- serio on jest taki głupi czy tylko udaje.
- O tym, że mnie wczoraj pocałowałeś, a dzisiaj dowiaduje się o tym, że wyjeżdżasz!- nie wytrzymałam i znów zaczęłam płakać. Tak bardzo nie chciałam pokazywać mu, że to mnie boli, ale mi się nie udało. On nic nie powiedział tylko przytulił mnie do siebie.






Nagle cała złość na niego ze mnie wyparowała i mocno się w niego wtuliłam. Nie chciałam go tracić z dwóch powodów. Pierwszym było to, że go kocham. Tak ja Alex po raz pierwszy się zakochałam tak naprawdę. Drugim było to, że nie chciałam stracić przyjaciela jakim był dla mnie przez ten cały czas. Znał mnie na pamięć i wiedział kiedy mnie przytulić. Kiedy chce się komuś wygadać czy wypłakać, wtedy nic nie mówił tylko od razu mnie przytulał. Tak jak w tej chwili. Ten chłopak wie lepiej czego potrzebuje ode mnie samej. Kocham go całym sercem, a teraz mam nagle to wszystko stracić. Nie chce go tracić. Nie chce, żeby wyjeżdżał, bo pozna tam pewnie jakąś dziewczynę i o mnie zapomni raz na zawsze, a ja będę umierać z tęsknoty. Trochę się uspokoiłam, a on mnie wtedy puścił.
- Teraz mnie posłuchaj i nie przerywaj. Jasne?
- Tak, mów.- usiadłam na łóżku.
- Więc tak. To prawda wyjeżdżam, ale tylko na pół roku góra rok. Rodzice załatwili Lucy w Niemczech przeszczep. Jednak warunkiem tego jest to, że musimy przenieść ją właśnie tam, ponieważ dawca nie chce wylatywać, ze swojego kraju. Co do naszego wczorajszego pocałunku. To zrobiłem to, bo zakochałem się w tobie jak jakiś kretyn i już nie mogłem wytrzymać. Kocham cię i na pewno do ciebie wrócę najszybciej jak tylko będę mógł. Pytanie tylko czy na mnie poczekasz.- mówił to patrząc mi prosto w oczy więc miałam pewność, że mówi mi całą prawdę. Nie mogłam uwierzyć w to, że on powiedział że mnie kocha. On mnie kocha!!
- Poczekam, ale pod warunkiem.- wstałam z łóżka.
- Jak ja nienawidzę mieć warunków. No, ale zgoda jaki ma być?- patrzył cały czas w moje oczy.
- Wyjeżdżasz jako mój przyjaciel, a nie chłopak. Wolę się nie bawić w związek na odległość, bo wszystko może się zdarzyć. Możesz kogoś poznać, albo ja i później będziemy cierpieć raniąc siebie na wzajem. Będzie nam łatwiej to przetrwać jako przyjaciele. Masz jeszcze codziennie do mnie dzwonić. Jak przestaniesz dzwonić, a ja się do ciebie nie będę mogła dodzwonić to wiedz, że będę cierpieć. Znienawidzę cię to jest pewne, więc lepiej uważaj.- skończyłam mówić, a on się zaśmiał. Spojrzałam się na niego jak na idiotę.
- Pierwsze nie za bardzo mi pasuje, ale może faktycznie będzie tak lepiej. Jednak nie ma szans, że ja znajdę nową dziewczynę, bo to ciebie kocham Alex i tak łatwo się nie odkocham. Z drugim nie ma problemu tylko nie krzycz na mnie jak będę cie budził nad ranem, albo w środku nocy.- uśmiechnął się uroczo, a ja zaraz po nim. Przytuliłam się do niego mocno, bo przecież przez najbliższy rok nie będę mogła tego robić. Staliśmy tak nic nie mówiąc tylko ciesząc się sobą.
- O hej. Nie przeszkadzam?- odsunęłam się od chłopaka, bo w drzwiach stała Spencer.
- Hej. Nie no co ty.- przytuliłam ją,
- Coś mnie ominęło?- spojrzała na mnie uważnie.
- Nic ciekawego.- próbowałam skłamać, ale zapomniałam, że ta dziewczyna zna mnie tak samo dobrze jak Ell.
- Czemu płakałaś? Co on ci zrobił? Co jej zrobiłeś?!- krzyknęła na niego, a on się biedny przestraszył.
- Spencer on mi nic nie zrobił.- miałam jeszcze coś powiedzieć, ale Ell mi przerwał.
- Alex ja muszę już iść.- powiedział, a ja znów posmutniałam.  - Mała zadzwonię do ciebie jak tylko będę na miejscy tak?- podniósł mój podbródek.
- Tak, będzie dobrze.- uśmiechnęłam się smutno. Chłopak mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek. Spenc pewnie teraz patrzy na nas z otwartą buzią, bo nic jej jeszcze o wczoraj nie mówiłam.
- Kocham cie.- powiedziałam jak się od siebie oderwaliśmy.
- Ja ciebie też.- cmoknął mnie ostatni raz.  - Do zobaczenia.- dodał i wyszedł. Łza spłynęła mi po policzku. Spencer nic nie mówiąc mnie przytuliła. Gdy się trochę uspokoiłam opowiedziałam jej wszystko.
- Zobaczysz wróć bardzo szybko, a ty nawet nie odczujesz, że go przy tobie nie ma.- pocałowała mnie w czoło, a ja się zaśmiałam.
- Odczuć na pewno odczuje, ale dam rade. Jestem silna i zawsze daje radę.- uśmiechnęłam się. Zaczęłyśmy znów gadać, ale przerwała nam moja mama wchodząca do sali razem z lekarzem.
- Alex mamy twoje wyniki.- powiedział i pokazał kopertę.
- Jakie są?- przez to wszystko o nich zapomniałam.
- Pakuj się idziesz do domu.- uśmiechnął się, a ja aż podskoczyłam ze szczęścia.
- Naprawdę?!- krzyknęłam tak, że pewnie w całym szpitalu mnie słyszeli.
- Tak naprawdę.- cały czas się uśmiechał, a ja z tej radość, aż go przytuliłam. Cieszyłam się, że mogę już wrócić do domu. Ten szpital może jest przyjazny i w ogóle, ale to jednak szpital.  - Tylko pamiętaj masz się oszczędzać, bo nie jesteś jeszcze całkowicie zdrowa. Nie możesz na razie jeszcze tańczyć, a tym bardziej nie możesz uprawiać sportu. Rozumiemy się?- mówił bardzo poważnie.
- Żadnego sportu i tańca dopóki nie będę całkowicie zdrowa.- uśmiechałam się przez cały czas.
- Dobrze, a teraz powiem ci coś w sekrecie. Bez ciebie będzie tu bardzo nudno.- przytulił mnie.
- Wiem o tym.- zaśmiałam się. To prawda, że teraz będzie tu nudno, bo wprowadziłam do tego miejsca dużo radość i zabawy. Przynajmniej mam pewność, że wszyscy mnie tutaj zapamiętają troszkę inaczej niż kolejną chorą pacjentkę.
- Dobra zmykaj się pakować i pożegnaj się ze wszystkimi. Nie za pomnij też co miesiąc przyjeżdżać na badania.- pożegnał się ze mną i wyszedł. Zaczęłam się pakować, ale mama wygoniła mnie żebym się ubrała i poszła pożegnać ze wszystkimi. Tak też zrobiłam. Ubrałam się w to co mi mama dzisiaj przywiozła:



Jak byłam już gotowa to poszłam się pożegnać ze wszystkim pielęgniarkami, które zdążyły mnie poznać. Najbardziej będzie mi brakować Marty. Ona najbardziej się ze mną zżyła, a ja z nią. Gdy poszłam się z nią pożegnać to się popłakała, a ja razem z nią. Jak już się ze wszystkimi pożegnałam to poszłam z mamą i Spenc do samochodu. Jadę do domu w końcu. Bardzo się z tego cieszę, nawet udało mi się na chwilę zapomnieć o tym, że mój ukochany właśnie wyjechał. Nie myślałam o tym teraz, bo byłam za bardzo szczęśliwa. Gdy dojechałyśmy do domu to od razu popędziłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Moje kochane łóżko. Zaczęłam się śmiać, ale sama nie wiem z czego.
- Z czego się śmiejesz?- Spencer położyła się koło mnie, a ja ją przytuliłam.
- Sama nie wiem, ale chyba z tego, że tak bardzo stęskniłam się za swoim łóżkiem.- teraz obydwie śmiałyśmy się jak głupie. Nie wiedziałyśmy z czego się śmiejemy. Po prostu byłyśmy szczęśliwe. Siedziałyśmy w moim pokoju i gadałyśmy cały czas. Postanowiłyśmy też ze Spencer dzisiaj śpi u mnie więc jakby nie to, że zasnęłyśmy to gadałybyśmy całą noc.

~*~

Chciałam dodać ten rozdział trochę później, ale w sumie trzeba coś dodać w ostatnie godziny tego roku. Jak chcesz to możesz mi napisać co w tym roku zdarzyło się wesołego, smutnego lub jakiego chcesz. Coś co wpłynęło na twoje życie bardzo.
Ja się Pierwszy raz z życiu zakochałam w tym roku i niestety nieszczęśliwie. Mam nadzieje, że w 2017 roku będę miała więcej szczęścia.
Nie wiem czy przeczytasz to w końcówce roku 2016 czy już w 2017, ale SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZY PINNI!!!!!!

Buziaki :*
Pinni


piątek, 30 grudnia 2016

Rozdział 7

*Tydzień później*

Od wczoraj nie biorę już chemii, bo z tego co mi mówią to nie jest mi już aż tak bardzo potrzebna. Dzisiaj ma przyjechać do mnie babcia z dziadkiem i Lily, której nie widziałam odkąd tu leżę, bo cały czas była u dziadków. Teraz siedzie sobie z Lucy, tą co poznałam w przychodni jak przyszłam na badania. Mała bardzo mnie polubiła, a ja ją bo jest strasznie podobna do mojej Lily. Ell też jest bardzo miły i też spędzam z nim dużo czasu, bo jest cały czas przy małej. Dowiedziałam się, że ich rodzice ciężko pracują na samo leczenie Lucy. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale nie mogę niestety nic z tym zrobić. Teraz Ella jeszcze nie ma, ale ma przyjść po pracy jak zawsze, więc ja siedzę z mała, żeby nie była sama.
Spencer dowiedziała się w końcu, że ją okłamuje. Na początku była zła, że jej od razu nie powiedziałam, ale zaraz zaczęła płakać, że mnie strać. Powiedziałam jej, żeby przyszła do mnie dzisiaj po południu to jej wszystko wytłumaczę.
Siedziała sobie tak z Lucy, aż przyszła do nas Marta.
- Alex goście do ciebie przyszli, a nie mogą cie znaleźć.- uśmiechnęła się do mnie.
- Już idę.- wstałam i wyciągnęłam rękę do małej. - Zabieram cie ze sobą,- uśmiechnęłam się do niej.
- A Ell nie będzie mnie szukał.- zaśmiałam się na jej słowa.
- Na pewno znajdzie cie bez problemu.- wzięłam małą i poszłyśmy do mnie do sali. Tam siedziała cała moja rodzinka tylko bez taty.
- Alex!- krzyknęła Lily i mnie mocno przytuliła. Wzięłam ją na ręce i okręciłam się z nią.
- Tęskniłam maluchu.- pocałowałam ją w czoło i postawiłam. - Lily poznaj to Lucy, moja mała przyjaciółka. Lucy to moja siostra Lily.- Przedstawiłam je sobie, a Lily zaraz zabrała Lucy do zabawy. Chyba się już nawet polubiły.
- Mogłam się domyśleć gdzie jesteś.- zaśmiała się mama i mnie przytuliła.
- Właśnie się dziwie, że tego nie zrobiłaś.- pokazałam jej język. Mama już nawet się rozluźniła i nie martwi się o mnie tak ciągle.
- Moja mała Alex.- przytuliła mnie babcia, która już miała łzy w oczach.
- Babciu spokojnie. Jestem tu cała zdrowa i całkowicie żywa.- zaśmiałam się i mocno ją przytuliłam.
- Nie żartuj tak, bo babcia na zawał zejdzie,- zaśmiał się razem ze mną dziadek.
- Dziadku przecież ja nic złego nie mówię.- odgryzłam się mu. - I przyznaj się ty częściej płakałeś jak do was dzwoniłam od babci.- pokiwałam głową.
- No i mnie nakryła spryciula.- poddał się i mnie mocno przytulił, a ja jego.
- Masz szachy?- zapytałam z moim uśmiechem zwycięscy.
- Mam, ale nie ciesz się tak, bo z twoją siostrą dużo trenowałem.
- Tak, tak dziadziusiu, ale przegrywałeś.- wydała go Lily.
- Nie martw się dziadku wszystkiego ja ją nauczyłam.- pokazałam mu język, a wszyscy zaczęli się śmiać z biednego dziadka. Porozmawiałam trochę z babcią, a jak już dziadkowi bardzo zaczęło się nudzić to zagrałam z nim w szachy. Jednak jak zawsze ja wygrałam i wszyscy znów się śmiali z biednego dziadziusia. Jeszcze trochę posiedzieli, ale robiło się późno więc musieli już jechać. Lily chciała jeszcze ze mną zostać więc ubłagałyśmy mamę, żeby później ją zabrała, bo i tak tu jeszcze przyjedzie. Trochę pobawiłam się z dziewczynkami, ale nie długo bo przyszedł Ell.
- Hej.- uśmiechnął się i mnie przytulił. - Wszędzie was szukałem.
- Serio, serio? Zawsze jesteśmy albo tam, albo tu. To nie takie trudne.
- Oj trudne chłopczyku.- poczochrał mi włosy, a ja udałam obrażoną i pokazałam mu język. - No nie obrażaj się już.- przytulił mnie, a ja się w niego wtuliłam i zrobiło mi się tak nagle smutno. Ell już chciał mnie o coś zapytać, ale przeszkodziło mu chrząknięcie w drzwiach. Oderwałam się od niego i spojrzałam tam, a tam była moja Spencer. Krzyknęłam gdy ją zobaczyłam i mocno ją przytuliłam. Ona dopiero po chwili się ocknęła i też mocno mnie przytuliła. Objęłam ją nogami, a ona się ze mną okręciła, stanęłam już na własnych nogach, ale nadal ją przytulała i nie chciałam jej puszczać. Oderwało nas od siebie dopiero chrząkanie Ella. Spojrzałam na nią, a ona była cała zapłakana. Wytarłam jej łzy i cmoknęłam w policzek.
- Tęskniłam za tobą.- też miałam łzy w oczach.
- Ja też, bardzo.- znów mnie mocno przytuliła.
- Na mój widok się tak nie cieszyła.- zaczął narzekać Elluś, a ja dopiero wtedy oderwałam się od mojej Spencer.
- Bo ty nie jesteś moją przyjaciółką od 10 lat i widzie cie codziennie.- pokazałam mu język, a on mi.
- Przedstawisz mnie swojej przyjaciółce od 10 lat, o którą nie powiem czuje się zazdrosny.- poprosił bardzo pięknie.
- Ależ oczywiście mój drogi to jest Spencer, Spencer kochanie to Ell poznałam go niedawno i tak się do mnie przykleił.- zaśmiałam się i usiadłam sobie na łóżku. Oni podali sobie ręce i się do siebie uśmiechnęli.
- Tak w ogóle to ona sobie omotała moją siostrę więc dlatego za tym chłopaczkiem latam.- uśmiechnął się uroczo do brunetki. Ja się też uroczo uśmiechnęłam i skopałam go z łóżka, tak się wtedy wydarł, że dziewczynki oderwały się od zabawy i Marta przybiegła.
- Co tu się dzieje?- zapytała wystraszona, a ja nie mogąc wytrzymać zaczęłam się śmiać, a cała reszta za mną oprócz naszego "poszkodowanego".
- Nic takiego, tylko kolega spadł z łóżka.- powiedziałam gdy się trochę ogarnęłam.
- Alex ja kiedyś przez ciebie zawału dostane.- zaśmiała się i chciała już wychodzić, ale ją zatrzymałam.
- Marta poznaj to jest właśnie moja najlepsza przyjaciółka Spencer.- przedstawiłam jej brunetkę, a czarnoskóra od razy ją przytuliła.
- Alex bardzo dużo mi o tobie opowiada. Cieszę się, że cie w końcu poznałam.
- Ja też się cieszę.- uśmiechnęła się Spenc, a ja ją objęłam ramieniem.
- Po prostu jak siostry bliźniaczki tylko jedna zamienia się w chłopaka.- powiedział z uroczym uśmiechem Elluś.
- Misiek znów chcesz "przypadkiem" spaść z łóżka?- uśmiechnęłam się do niego uroczo.
- To ja może wezmę dziewczynki, a wy sobie pogadajcie.- cmoknął mnie w policzek i poszedł zabierając małe ze sobą.
- Coś widzę, że ktoś tu chyba będzie miał chłopaka.- Spenc szturchnęła mnie ramieniem i uśmiechnęła uroczo.
- To źle widzisz. Ell to tylko i wyłącznie mój przyjaciel.- pokazałam jej język.
- Coś mi się nie wydaje.- odgryzła się. - No dobra, ale teraz mów wszystko. Co się z tobą dzieje? Co robisz, żeby się nie nudzić?-  dodała, a ja zaczęłam jej wszystko opowiadać. Jak już skończyłam to zaczęłyśmy gadać na różne tematy.  Między innymi Spencer opowiedziała mi jak zdobyła serce Matta. Jednak najbardziej z jej opowieści zadziwiło mnie, to że Toby chciał dzisiaj przyjechać razem z nią. Lecz brunetka mu nie pozwoliła to on się obraził i wziął sobie do mnie numer telefonu.
- No i nie wiedziałam, że byłaś z nim aż tak blisko. Coś mi się wydaje, że się w tobie zakochał.- zaśmiała się na koniec.
- Ja z Toby'm nie byłam w ogóle blisko. Byłam z nim w takich relacjach jak dawniej. Czyli znajomy, starszy brat mojej przyjaciółki. Nic nigdy więcej.- byłam na prawdę zdziwiona, bo nie dawałam mu żadnych sygnałów, a tym bardziej nic do niego nie czuje.
- Kto to Toby?- jak zwykle ktoś musiał nam przerwać, a tym kimś był Ell.
- Mój starszy brat.- uśmiechnęła się do niego Spencer.
- Elluś musisz podsłuchiwać?- spojrzałam na niego.
- Ja nie podsłuchuje.- odgryzł się jak mała dziewczynka.
- To co tu robisz?
- Przyszedłem, bo się nudzę tam sam.- zrobił minę szczeniaczka.
- Zostawiłeś dziewczynki same?- już miałam na niego nakrzyczeć, że jest nieodpowiedzialny, ale mi przerwał siadając na łóżku, koło mnie.
- Nie. Twoja mama przyjechała po Lily, a Lucy zasnęła.- powiedział spokojnie, a ja złagodniałam i go przytuliłam. On się uśmiechnął i całując mnie w czoło przytulił.
- Awww! Jakie to słodkie.- moja przyjaciółka, aż zrobiła nam zdjęcie.
- Kochanie chyba ta miłość robi z ciebie bardzo łagodną osobę i nie wiem czy zdołam się przyzwyczaić.- zaśmiałam się, a ona się oburzyła.
- Nadal jestem groźna tylko już nie tak często i spokojnie dasz radę.- uśmiechnęła się uroczo i zaczęła coś stukać na telefonie, a ja bawiłam się palcami Ella. Bardzo to ostatnio polubiłam. - Zaraz przyjdzie Toby.- powiedziała gdy odłożyła już telefon.
- Przyjechał po ciebie tak wcześnie?- zdziwiłam się i odsunęłam od bruneta.
- No, bo truł mi cały czas, że jak mu nie pozwolę się z tobą spotkać to sam przyjedzie. Teraz mi napisał, w której sali jesteś, bo zaraz będzie.- wzruszyła ramionami, a chłopak który leżał koło mnie na łóżku patrzył na nas nic nie mówiąc. Już miał coś powiedzieć, ale do sali wszedł właśnie Toby, a ja szybko wstałam i do niego podeszłam.
- Hej Toby.- uśmiechnęłam się, a chłopak patrzył na mnie dziwnie.
- Hej.- powiedział nie pewnie i tak jakby mnie nie poznał.
- Braciszku to jest Alex, poznajesz?- zapytała Spenc, która nadal siedziała na łóżku, a Ell tylko się nam przyglądał.
- Tak tak.- uśmiechnął się lekko i mnie przytulił, a ja poczułam się strasznie dziwnie. Nie wiem czemu, ale źle się czułam przytulając brata mojej przyjaciółki jak wiedziałam, że na to patrzy mój nowy przyjaciel. Dlaczego szybko się od niego oderwałam i lekko uśmiechnięta podeszłam do Ella, i pokazałam mu, żeby wstał.\
- Ell to jest Toby starszy brat Spencer, Toby to Ell mój przyjaciel.- przedstawiłam ich sobie, a oni podali sobie ręce.
- Też jesteś chory?- to pytanie od Toby'ego w stronę mojego przyjaciela, który się zaśmiał tylko na to pytanie.
- Ja nie, ale niestety moja młodsza siostra i moja przyjaciółka.- objął mnie ramieniem, a ja się wtuliłam w jego bok.
- Przykro mi. Nie wiem co bym zrobił, gdyby Spencer była by chora.- uśmiechnął się smutno patrząc na nas.
- Na początku faktycznie jest trudno, ale da się przyzwyczaić. Są też gorsze i lepsze dni, ale da się już wszystko znieść ja to już trwa parę lat.- posmutniał troszkę, a że ja nie lubię jak on jest smutny to cmoknęłam go w policzek. To zawsze działa, bo zaraz znów się uroczo uśmiechnął. Toby tylko patrzył na nas uważnie, ale nic nie mówił.
- Miśki to my będziemy już jechać.- wstała Spencer.
- Dobrze, ale zadzwoń jutro.- przytuliłam ją mocno.
- Nawet jakbyś nie chciała to bym zadzwoniła. Jak mi się uda to pojutrze albo kiedy mi się uda przyjadę.- zaśmiałam się, bo wiedziałam że i tak przyjedzie już jutro.
- Kocham cię wariatko.- cmoknęłam ją w usta tak jak to zawsze robimy.
- Ja ciebie też.- uśmiechnęła się uroczo i cmoknęła mnie, ale tym razem w policzek.
- Spencer, bo powiem Matt'owi, że go zdradzasz.- zaśmiał się Toby.
- Mów sobie co chcesz!- warknęła na niego i ostatni raz mnie przytuliła.  - Pa kochanie.
- Pa misia.- cmoknęłam ją jeszcze w policzek.
- Miło było cie poznać Ell i mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.- przytuliła też jeszcze bruneta.
- Ciebie też było miło poznać i na pewno się zobaczymy, bo jak na razie nigdzie się nie wybieram.- zaśmiał się i też ją przytulił. Toby podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek blisko ust. Było to dla mnie bardzo dziwne, ale postanowiłam udawać, że to nic takiego.
- Ja też wpadnę.- uśmiechnął się i wyszedł razem z moją przyjaciółką, a ja zadziwiona spojrzałam na Ella, który mi się przyglądał.
- Co? Jestem gdzieś brudna?- próbowałam jakoś zmienić temat, ponieważ wiedziałam o co chce mnie zapytać.
- Nie, nie jesteś. Mówiłaś, że nie jesteś z nim blisko.- jednak mi się nie udało zmienić tematu.
- No, bo nie jestem. Nie wiem czemu on się tak zachowuje. Dla mnie to też jest dziwne i nowe.- wzruszyłam ramionami. Nie wiem o co chodzi Toby'emu i Ell też jakoś dziwnie się zachowuje.
- To może on coś do ciebie czuje?- patrzył na mnie bardzo uważnie, a mnie to bardzo zdziwiły słowa chłopaka. Nigdy bym nie pomyślała, że Toby może się we mnie zakochać. Przecież miał non stop jakąś dziewczynę i to nie taką jak ja. Nie pasuje do niego, a on do mnie. Muszę chyba z nim poważnie porozmawiać.
- Ugh! I co ja mam teraz zrobić? Ja nic do niego nie czuje, poza przyjaźnią.- złapałam się za głowę, a Ell podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłam.







- Proszę powiedz mi co ja mam robić.
- Pogadaj z nim mała. Musisz się dowiedzieć czy on coś czuje, a jak tak to powiedz mu, żeby nie robił sobie nadziej, bo nic z tego nie będzie.- pocałował mnie w czoło. Przytuliłam się do niego bardzo mocno.
- Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła.- cmoknęłam go w kącik ust. On się uroczo uśmiechnął.
- Pewnie byś się teraz nudziła i byś miała spokojne życie.- zaczął żartować, a ja walnęłam go w ramie.
- Nie o to mi chodziło głupolu.- zaśmiałam się, a on udał obrażonego.  - No weź się nie obrażaj.
- Foch!- wyszedł z mojej sali. Pokręciłam tylko głową i poszłam za nim. Nie mogłam go nigdzie znaleźć, a nie mógł tak szybko wyjść ze szpitala, bo wyszłam zaraz po nim. Zaczęłam wracać do siebie do sali, bo już nie chciało mi się tak chodzić. Byłam już koło mojej sali jak coś, a raczej ktoś złapał mnie w talii. Krzyknęłam, ale zaraz się uspokoiłam i wyrwałam z jego ramion.
- Zostaw mnie! Przegiąłeś teraz!- nakrzyczałam na niego i poszłam do swojej sali. Było mi smutno, ponieważ szukałam go po całym szpitalu, żeby go przeprosić tak naprawdę za nic, a on robi sobie głupie żarty. Już chciałam iść do łazienki, żeby się przygotować do spania, ale wszedł Ell.
- Alex nie gniewaj się na mnie.- przytulił mnie od tyłu.
- Szukałam cie po całym szpitalu, żeby przeprosić za nic, a ty robisz sobie głupie jaja.- wyrwałam mu się i odwróciłam się twarzą do niego.
- Wiem, zachowałem się jak pięcioletnie dziecko, znasz mnie. Taki już jestem i się nie zmienię.- tłumaczył się, ale ja starałam się nie patrzeć mu w oczy. Jego oczy na mnie działają bardzo i nie umiem się na niego dużej wtedy gniewać.
- Tak wiem jaki jesteś, ale teraz to już przegiąłeś.- podszedł bliżej mnie i podniósł moją twarz tak, że musiałam spojrzeć mu w oczy. Tego nie chciałam najbardziej.
- Nadal jesteś zła?- patrzył mi prosto w oczy, a ja postanowiłam trochę się z nim podroczyć.
- Tak.- też patrzyłam mu w oczy. On się tylko uśmiechnął i troszkę przybliżył.
- A teraz?- przełknęłam głośno ślinę i starałam się mu nie ulec.
- Tak.- mówiłam już coraz mniej pewnie. Chłopak się tylko zaśmiał.
- Przecież wiem, że nie jesteś już na mnie zła.
- Skąd ta pewność?- wiedziałam co on zrobi i chciałam tego, bo chyba zaczęłam coś czuć do tego chłopaka i nie mogłam się mu oprzeć.
- Stąd.- pocałował mnie delikatnie jakby bał się, że zaraz dostanie z liścia. Ja jednak oddałam pocałunek.





Gdy się od siebie oderwaliśmy to uśmiechnęliśmy się do siebie.
- Myślałem, że mnie uderzysz i wygonisz.- zaśmiał się.
- Jednak nie znasz mnie tak dobrze.- pokazałam mu język.
- Chcesz się całować z języczkiem?- poruszył brwiami, a ja się zaśmiałam.
- Może kiedyś.- położyłam się w końcu na łóżku.
- Idź już spać mała.- pocałował mnie w czoło, a ja zamknęłam oczy. Ell wyszedł i poszedł w końcu do domu.



~*~


Witam na kolejnym rozdziale na moim blogu. Mam nadzieje, że Ci się nadal on podoba. Ciągle na niego wracasz to jestem tego pewna.
Mam nadzieje, że Ci się podoba tak samo jak na początku.
Proszę zostaw komentarz, bo to bardzo dla mnie ważne.

Buziaki :*
Pinni


niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 6

Ten dzień nie będzie dla mnie przyjemny, ale mówi się trudno. Obudził mnie dzwoniący telefon. Jak zwykle nie zdążyłam odebrać, ale mówi się trudno. Jak już całkiem się obudziłam to postanowiłam sprawdzić kto do mnie dzwoni tak wcześnie. Była to Spencer i dzwoniła, aż 20 razy i w tedy mi się przypomniało, że miałam wczoraj do niej zadzwonić. Szybko wybrałam jej numer i do niej zadzwoniła.

- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje?!- jak ona mnie kocha.
- Też cie miło słyszeć przyjaciółko.- oczywiście to był sarkazm, bo jak by inaczej.
- Tak, tak. Mów lepiej co się z tobą dzieje!- teraz jest problem co jej powiedzieć.
- Nic takie po prostu nie mogłam wczoraj zadzwonić, a dzisiaj mnie nie będzie w szkole.- błagam oby nie pytała o nic więcej.
- Czemu?- już była trochę spokojniejsza i nie była już zła.
- Źle się wczoraj poczułam i mama każe mi zostać.- wymyśliłam szybko.
- No okay, a mogę wpaść wieczorem?
- Zadzwonię do ciebie później i ci powiem jak będę się czuła. Okay?- błagam uwierz mi w to.
- No okay, ale to nic poważnego prawda?- w jej głosie słyszałam, że już zbiera jej się na płacz. Jest mi bardzo trudno ją okłamywać, ale muszę dla jej dobra. Nie chcę, żeby się o mnie martwiła.
- Nie misia, to nic poważnego.- nie wiem czy w to mi uwierzy, bo powiedziałam to bardzo mało przekonująco.
- Okay. To zadzwonię później. Pa.- rozłączyła się, a ja odetchnęłam z ulgą, że mi uwierzyła.

Sam jeszcze była przez godzinę, ale przyszła do mnie Marta, żeby dać mi śniadanie i powiedzieć, że za godzinę zacznie się moja chemia. Mówiła mi też o tym, że moje włosy zaczną wypadać, że będzie mi nie dobrze i będę wymiotować. Jak mi o tym wszystkim mówiła to już chciałam stąd uciec, ale muszę wyzdrowieć. Powiedziała mi też, że jak na razie nie mogę przyjmować gość tylko dopiero za tydzień. Mama jedyna może ze mną przebywać, bo się uodporniła i nic jej nie groź. Podziękowałam jej za to co mi powiedziała i wyszła, bo musiała iść do innych. To jest bardzo miła kobieta, która widać, że kocha to co robi. Opowiedziała mi nawet o swojej pierwszej podopiecznej. Była w moim wieku i też nic sobie z tego nie robiła, że jest chora i chciała jak najszybciej wrócić do szkoły i normalnego życia. Udało jej się to, ale tylko na chwilę, bo miała przerzut na mózg i zmarła. Trochę mnie tym wystraszyła i zaczęłam się trochę bać, żebym i ja tak nie skończyła, ale powiedziała też, że za późno po prostu u niej go wykryli i nie mogli nic zrobić, a ja w mózgu nie mam żadnych nie chcianych gość. Zaraz po tym jak Marta wyszła to przyszła mama. Pocałowała mnie w czoło i usiadła koło mnie.
- Przywiozłam ci trochę książek, żebyś się nie nudziła.- wiem, że stara się nie płakać i nawet jej to wychodzi, ale nie chce żeby się o mnie aż tak martwiła,
- Powiedziałaś babci?- spojrzałam na nią.
- Tak. Babcia się rozpłakała i nie mogła w to uwierzyć, a dziadek powiedział, że jesteś silna i na pewno z tego wyjdziesz, bo musisz jeszcze go ograć w szachy.- zaśmiałam się. Dziadziuś zawsze we mnie wierzy. Tylko szkoda mi babci, że aż tak się tym przejęła. Nie jestem ich prawdziwą wnuczką, ale pokochali mnie już od pierwszej wizyty u nich. W tedy mama z John'em jeszcze nawet nie byli razem. Pamiętam też jak z dziadkiem knułam jak ich zeswatać i powiem szczerze, gdyby nie ja to nie byli by razem.
- Za tydzień będę mogła przyjmować gość powiedz babci i dziadkowi, żeby do mnie przyjechali. Babcia trochę się uspokoi jak mnie zobaczy, a ja dziadka ogram w szachy.- uśmiechnęłam się szeroko, a mama tylko pokiwała głową i pocałowała mnie w czoło.
- Byłam dzisiaj w szkolę.- teraz to mnie zatkało.
- Po co?
- Musiałam powiedzieć, że nie będzie cie przez miesiąc i z jakiego powodu.- teraz to się załamałam.
- Powiedziałaś prawdę? Mamo ja nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, a tym bardziej nie w szkole.- naprawdę nie chce robić w okół siebie takiej afery. To nic wielkiego, że jestem chora. Tutaj każdy jest chory i nikt z tego nie robi afery. Nie chce, żeby z mojego powodu było inaczej.
- Kochanie musiałam powiedzieć prawdę.- przytuliła mnie, a ja się rozpłakałam.
- Powiedziałam Spencer, że nic mi nie jest. Nie chce, żeby się o mnie martwiła i myślała, że mnie strać.- wtuliłam się w nią, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Alex to twoja najlepsza przyjaciółka od 10 lat nie powinnaś jej oszukiwać, a tym bardziej w takiej ważnej sprawie.- gładziła mnie po włosach.
- Wiem mamo, ale dla niej to będzie trudniejsze niż dla mnie. Wiem, że pewnie i tak by się dowiedziała jakbym się z nią miesiąc nie widziała, ale by było jej lżej.
- Lżej, bo by myślała, że straciła najlepszą przyjaciółkę. W tedy było by jej o wiele ciężej niż z tym, że jesteś chora.- może mama mam rację. Jednak nadal nie chcę, żeby ludzie się o mnie martwili. Pogadałam z mamą jeszcze trochę, aż przyszedł lekarz i wziął mnie na sale. Tam podpięli mnie do kroplówki i musiałam tak siedzieć dwie godziny. Mama oczywiście nawet na krok mnie nie zostawiła. Marta miała rację już po chwili zaczęłam wymiotować i być osłabiona. To były bardzo ciężkie dwie godziny. Jednak mnie to czeka codziennie dopóki mi się nie poprawi. Jak moja chemia się skończyła to od razu zasnęłam. Obudziłam się dopiero na następny dzień. Nie miałam za dużo siły, ale podobno to normalne po chemii więc się nie przejmowałam. Nie siedziałam długo sama, ponieważ przyszła do mnie Marta.
- Jak się czujesz?- usiadła na moim łóżku koło mnie.
- Na pewno lepiej niż wczoraj.- zaśmiałam się, a ona się uśmiechnęła.
- Nie martw się dzisiaj zniesiesz to już lepiej.- pogładziła mnie po włosach, a jak odsunęła rękę to razem z moimi włosami. - Kochanie, a może obetniemy włosy? Wtedy nie będziesz miała, aż takiej dużej różnicy.- spojrzała na mnie uważnie, bo jest przyzwyczajona do tego, że dziewczynie ciężko jest się pogodzić z tym, że musi stracić włosy.
- Odrosną później?- nie chciałam na stałe zostać bez włosów. Wiem, że jeszcze istnieje takie coś jak sztuczne włosy, ale chce mieć swoje, a nie sztuczne.
- Odrosną i to na pewno.- uśmiechnęła się do mnie, a ja pokiwałam głową na tak. Marta poszła tylko po nożyczki i zaraz wróciła. Zamknęła oczy, bo nie chciałam patrzeć jak pozbywa mnie włosów. Gdy już skończyła to przejrzałam się w lustrze i uznałam, że wyglądam jak chłopak. Zaśmiałam się sama z siebie. Teraz to żaden chłopak nie będzie mnie chciał. Ten dzień był zupełnie różny od poprzedniego, bo rozruszałam cały oddział i bawiłam się ze wszystkimi. Postanowiłam wnieść tu trochę zabawy, bo te dzieci choć były szczęśliwe to się nie bawiły. Oczywiście dokuczaliśmy  wszystkim pielęgniarką. Dzięki temu każdy mnie poznał i w brew pozorom polubił, bo wniosłam tu zabawę, a nie tylko banie się o każdy następny dzień.


~*~

Rozdział może nie najdłuższy, ale to jednak rozdział.
Mam nadzieję, że Ci się spodobał i zostawisz komentarz.
Będzie mi bardzo miło jak to zrobisz.
Liczę na twoje wsparcie.

Buziaki :*
Pinni



czwartek, 22 grudnia 2016

Rozdział 5

^Tydzień później^

Dzisiaj miałam casting do szkolnego przedstawienia. Nie mam pojęcia czemu się stresowałam, ponieważ to nie był już mój pierwszy casting, ale nie mogłam opanować nerwów. Bałam się bardziej iż do każdej innej roli. Może to też dlatego, że teraz staram się o główną rolę, ale naprawdę zaraz zejdę tu na zawał. Oczywiście cały czas jest ze mną Spencer, ale i tak się denerwuje, bo dziewczyny co wchodzą przede mną to wychodzą bardzo zadowolone i to każda. Spenc cały czas mi powtarza, że mam większy talent niż one, ale jakoś to mi nie pomaga. Boję się jak przy wizycie u dentysty. W dodatku jestem prawie ostatnia, bo przypomniałam sobie o tym w ostatnim momencie. Jednak jak to mówi stare przysłowie ostatni będą pierwszymi, ale nawet to nie pomaga. Ściskam cały czas w rękach kartkę z tekstem, którego uczyłam się cały tydzień, a teraz nie pamiętam nawet linijki, ale może też dlatego, że cały czas go powtarzam. Nie wiem już co się ze mną dzieje. Może mam za dużo stresu ostatnio, ale to jest bardzo męczące. Moje życie w ostatni tydzień zmieniło się nie do poznania. Mama co chwilę pyta się czy dobrze się czuje i coraz bardziej się martwi, bo nadal nie ma moich wyników. Tata dzwonił do mnie i chce, żebym przyleciała do niego na długi weekend, ale mama pewnie teraz mnie nie puść. Więc nawet nie pytając mamy powiedziałam tacie, że mam dużo nauki w szkole i przylecę do niego następnym razem. Uwierzył i nawet nie był zły, więc nie czuję się jakoś bardzo źle z tym, że go okłamałam. Dzisiaj rano do mnie oczywiście zadzwonił i życzył powodzenia i oczywiście w tedy mi przypomniał o castingu.
- Mała twoja kolej.- tak się zamyśliłam, że dopiero Spencer mnie przywołała do żywych. Tylko się do niej uśmiechnęłam słabo, wzięłam głęboki oddech i weszłam na sale. Tam naglę przestałam się denerwować i zrobiłam co miałam zrobić najlepiej jak potrafiłam. Wyszłam już spokojna i uśmiechnięta. Musiałyśmy poczekać jeszcze jakieś dziesięć minut na wyniki, a jak je już ogłosili to dostałam główną rolę. Oczywiście Spencer nie była zaskoczona ani trochę, ale ja byłam i to bardzo. Nie mogłam w to uwierzyć, że pierwszy raz w życiu zagram główną rolę w szkolnym przedstawieniu. Szybko poszłam do domu, żeby powiedzieć mamie.
- Mamo, dostałam to rolę!!- krzyknęłam na cały dom, a mama mocno mnie przytuliła, aż płacząc wzruszenia. Wtuliłam się w nią mocno i też się popłakałam. Jak się trochę uspokoiłyśmy  to wszystko mamie opowiedziałam. Powiedziałam jej nawet o tym, że tata zaprosił mnie do siebie. Ona powiedziała, że mogłam jechać, bo i tak nic mi jakoś od wizyty u lekarza nie dolega, ale wolałam nie ryzykować. Jeszcze trochę pogadałyśmy, troszkę pobawiłam się z Lily, bo wróciła od dziadków. Gdy byłam już zmęczona to poszłam się szybko umyć i od razu zasnęłam.


^Następny dzień^


Wstałam wcześnie i ogarnęłam się do szkoły. Dzisiaj było wyjątkowo ciepło jak na jesienie w Nowym Yorku, ale nawet się z tego powodu ucieszyłam. Ubrałam się w to:



Zeszłam na dół, ale mamy ani Lily już nie było, bo ja miała dzisiaj później do szkoły. Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam do szkoły. Nie szłam dzisiaj po Spenc bo ona miała rano jeszcze jakieś zajęcia. Dzień w szkole minął mi szybko, ustaliliśmy nawet z cała grupą do przedstawienia, że pierwsza próba będzie jutro. Wyszłam przed szkołę ze Spencer i już miałyśmy udać się w kierunku jej domu, kiedy zobaczyłam samochód mojej mamy, a w nim mamę. Zostawiłam na chwilę Spenc i zapukałam w szybę od samochodu, a mama szybko wysiadła.
- Mamo co ty tu robisz?- naprawdę to było dziwne, bo mama nigdy po mnie nie przyjeżdżała.
- Dobrze, że już jesteś musimy jechać.- powiedziała bardzo zdenerwowana, a ja nawet nie rozumiałam o co może chodzić.
- Miałam iść do Spencer. Zapomniałaś?- przyglądałam jej się uważnie.
- Kochanie na prawdę musimy jechać.
- Chodzi o wyniki?- musi chodzić o to, bo o co innego.
- Alex wsiadaj, proszę.- zrezygnowana przeprosiłam tylko przyjaciółkę, obiecałam że zadzwonię na wieczór i wsiadłam z mamą do samochodu. Przez całą drogę trzymała mnie za rękę jakby wiedziała jakie już są wyniki. Jednak czemu nic mi nie mówi to ja nie wiem, ale skoro tak się denerwuje i dziwnie się zachowuje to musi coś mi być. Teraz to ja zaczynam się bać, bo jak mi coś jest to będę musiała zrezygnować z mojej wymarzonej roli, a tego nie chce robić. To moja jedyna szansa, żeby ktoś mnie w końcu zauważył. Znając moje szczęście druga taka sytuacja się nie przytrafi. Jak stracę tą szansę to przekreślę tym samym moje największe marzenia, o których mówię już od najmniejszych lat. Gdy już dojechałyśmy to poszłyśmy do gabinetu doktora Frosta, tego samego co tydzień temu. Było po nim widać, że już na nas czekał, więc zaraz po przywitaniu się usiadłyśmy.
- Co mi jest panie doktorze? Czy to coś poważnego?- nie lubię jak ktoś obchodzi się ze mną jak z jajkiem. Lubię jak mówi mi wszystko w prost. Widziałam, że trochę go zaskoczyłam tym pytaniem, ale cóż takie życie.
- Jakby ci to powiedzieć. Nie mam 100% pewności, ale jesteś chora.- widać, że ciężko mu się ze mną rozmawia, ale mam już to 16 lat i wiem dużo o życiu, a tym bardziej o człowieku.
- Mam białaczkę?- nie wiem czemu akurat to mi przyszło jako pierwsze do głowy, ale jak oglądałam filmy o takiej tematyce to były podobne objawy. Może dlatego, ale naprawdę sama nie wiem.
- Musimy ci pobrać szpik, żeby zobaczyć czy jesteś na pewno chora, bo teraz nikt nie ma pewność.- starał się mówić spokojnie, ale widać, że dla niego też to było ciężkie. Mama za to już była cała zapłakana i cały czas przymała moją rękę. Do mnie jak na razie jeszcze nic nie dochodziło, ale skoro lekarz jeszcze nie jest do końca pewien to nie mam się czy przejmować.
- Będzie to boleć?- nie za ciekawie to brzmi, więc się troszkę obawiam.
- Nawet nic nie poczujesz, bo będziesz w tedy spać.- powiedział spokojnie, a mi kamień spadł z serca. Pokiwałam tylko głową, a on zawołał pielęgniarkę, która zabrała mnie na sale, żeby mnie przygotować. Gdy już byłam gotowa zabrała mnie na salę, tam czekał już na mnie doktor i jeszcze parę pielęgniarek. Trochę się denerwowałam, ale przecież mówił, że nie będę nic czuć. Jak usypiałam widziałam tylko zapłakaną mamę za szybą sali.

Gdy się obudziłam zobaczyła tylko białe ściany i mamę, która spała na krześle przy moim łóżku. Delikatnie dotknęłam jej dłoni, która była na mojej, a ona od razu się przebudziła. Uśmiechnęłam się do niej i chciałam podnieść, ale mi nie pozwoliła, ponieważ lekarz kazał mi jeszcze przez jakiś czas leżeć. Po jakiś dwóch godzinach mogłam już się ubrać w moje ubrania i normalnie wstać. jak tylko to zrobiła to udałam się z mamą do gabinetu mojego doktora, bo powinien już mieć wyniki.
- Teraz już wiemy na sto procent. Masz białaczkę.- powiedział smutnym głosem, mama od razu zaczęła płakać, a do mnie to nadal nie docierało więc byłam nie wzruszona.
- Ale mogę chodzić do szkoły?- teraz tak naprawdę najważniejsze było dla mnie to przedstawienie nie szkoła, ale musiałam coś powiedzieć.
- Przez najbliższy miesiąc niestety nie.- to chyba jakiś żart. Ja muszę teraz chodzić do szkoły, a za miesiąc będę miała przedstawienie.
- Ja muszę teraz chodzić do szkoły.
- Przykro mi, ale teraz musimy zacząć leczenie. Marta oprowadź cie po oddziale.- mówił w ogóle nie zwracając uwagi na moje sprzeciwy. Jakby moje zdanie się w ogóle nie liczyło. Jeszcze trochę się z nim kłóciłam, ale weszła czarnoskóra pani. To pewnie Marta. Oczywiście zgadłam. Wzięła mnie ze sobą i zaczęła oprowadzać po oddziale. Było tu bardzo dużo dzieci, mogę się założyć, że jestem tu najstarsza, ale mówi się trudno. Spacerowałyśmy i rozmawiałyśmy, a mnie dziwiło to, że choć te dzieci są chore to są bardzo szczęśliwe i uśmiechnięte. Jakby w ogóle nie wiedziały, że mogą w każdym momencie umrzeć. Bawiły się, śmiały i żartowały jak zwykłe dzieci, które są w domu nie w szpitalu. Bardzo mnie to dziwiło, ale te dzieci mają nadzieję, że wyzdrowieją i marzenia. Niektóre są tu nawet od noworodka więc tym bardziej nauczyły się tu już żyć i szpital traktują jak swój drugi dom. Ten świat jest bardzo dziwny i niezrozumiały dla ludzi. Pani Marta zaprowadziła mnie do mojego "pokoju", bo chyba tak to mogę nazwać. Oczywiście mam go sama nikt więcej tu nie może być, bo różne zarazki i tak dalej. Przebrałam się w piżamę, bo tak mi kazała i czekałam na mamę. Gdy przyszła była już trochę bardziej spokojna, bo już nie płakała i nawet próbowała się uśmiechnąć.
- Mamo, a ty nie musisz jechać po Lily?- przypomniałam sobie o niej rychło czas. Było już dawno po jej lekcjach, a mama cały czas jest ze mną.
- Dzwoniłam do babci i jest u niej.- powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Nie mówiłaś na razie nic babci prawda?- nie chce, żeby się o mnie martwili, bo jak na razie to mam wielką nadzieję, że wyzdrowieję.
- Nie kochanie jeszcze nie, ale muszę jej powiedzieć, bo sama zaczęła coś podejrzewać.- nie chce, żeby przez to że będzie się o mnie martwić jeszcze jej się coś stanie. Nie chce tego.
- Dobrze babci możesz powiedzieć i tym co mogą coś zauważyć, ale musisz mi coś obiecać.- złapałam mamę za ręce, a ona spojrzała na mnie poważnie. - Nie możesz powiedzieć nic tacie. On jak na razie nie może o niczym wiedzieć.- nie chce, żeby martwił się na zapas jeszcze w dodatku za oceanem. Wystarczy mi mama i dziadkowie. Tata niech myśli, że jestem zdrowa.
- Kochanie muszę mu powiedzieć.
- Nie mamo nie musisz. On nie musi się o mnie martwić za oceanem. Nie widzi mnie więc nic nie zauważy. Nic nie będzie podejrzewał, ani nic więc nie musisz mu mówić.- mówiłam spokojnie, bo po co mam się teraz unosić jak to nie jest nikomu potrzebne.
- Dobrze kochanie, ale jak babcia się wygada to już nie będzie moja wina.
- Spokojnie babcie biorę na siebie.- uśmiechnęłam się i położyłam, bo byłam troszkę zmęczona. Dość szybko jak na mnie zasnęłam, bo prawie od razu. Może to też od leków które mi jak na razie dali, ale nie wiem. Jutro zaczynam chemię więc muszę być wypoczęta.



~*~

Witam na moim blogu. Mam nadzieję, że takiego czegoś się nie spodziewałeś, a jak tak to mam nadzieję, że i tak ci się podoba. Jeśli ci się podoba zostaw komentarz, a ja się z tego bardzo będę cieszyć.

Buziaki :*
Pinni