niedziela, 25 grudnia 2016

Rozdział 6

Ten dzień nie będzie dla mnie przyjemny, ale mówi się trudno. Obudził mnie dzwoniący telefon. Jak zwykle nie zdążyłam odebrać, ale mówi się trudno. Jak już całkiem się obudziłam to postanowiłam sprawdzić kto do mnie dzwoni tak wcześnie. Była to Spencer i dzwoniła, aż 20 razy i w tedy mi się przypomniało, że miałam wczoraj do niej zadzwonić. Szybko wybrałam jej numer i do niej zadzwoniła.

- Możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje?!- jak ona mnie kocha.
- Też cie miło słyszeć przyjaciółko.- oczywiście to był sarkazm, bo jak by inaczej.
- Tak, tak. Mów lepiej co się z tobą dzieje!- teraz jest problem co jej powiedzieć.
- Nic takie po prostu nie mogłam wczoraj zadzwonić, a dzisiaj mnie nie będzie w szkole.- błagam oby nie pytała o nic więcej.
- Czemu?- już była trochę spokojniejsza i nie była już zła.
- Źle się wczoraj poczułam i mama każe mi zostać.- wymyśliłam szybko.
- No okay, a mogę wpaść wieczorem?
- Zadzwonię do ciebie później i ci powiem jak będę się czuła. Okay?- błagam uwierz mi w to.
- No okay, ale to nic poważnego prawda?- w jej głosie słyszałam, że już zbiera jej się na płacz. Jest mi bardzo trudno ją okłamywać, ale muszę dla jej dobra. Nie chcę, żeby się o mnie martwiła.
- Nie misia, to nic poważnego.- nie wiem czy w to mi uwierzy, bo powiedziałam to bardzo mało przekonująco.
- Okay. To zadzwonię później. Pa.- rozłączyła się, a ja odetchnęłam z ulgą, że mi uwierzyła.

Sam jeszcze była przez godzinę, ale przyszła do mnie Marta, żeby dać mi śniadanie i powiedzieć, że za godzinę zacznie się moja chemia. Mówiła mi też o tym, że moje włosy zaczną wypadać, że będzie mi nie dobrze i będę wymiotować. Jak mi o tym wszystkim mówiła to już chciałam stąd uciec, ale muszę wyzdrowieć. Powiedziała mi też, że jak na razie nie mogę przyjmować gość tylko dopiero za tydzień. Mama jedyna może ze mną przebywać, bo się uodporniła i nic jej nie groź. Podziękowałam jej za to co mi powiedziała i wyszła, bo musiała iść do innych. To jest bardzo miła kobieta, która widać, że kocha to co robi. Opowiedziała mi nawet o swojej pierwszej podopiecznej. Była w moim wieku i też nic sobie z tego nie robiła, że jest chora i chciała jak najszybciej wrócić do szkoły i normalnego życia. Udało jej się to, ale tylko na chwilę, bo miała przerzut na mózg i zmarła. Trochę mnie tym wystraszyła i zaczęłam się trochę bać, żebym i ja tak nie skończyła, ale powiedziała też, że za późno po prostu u niej go wykryli i nie mogli nic zrobić, a ja w mózgu nie mam żadnych nie chcianych gość. Zaraz po tym jak Marta wyszła to przyszła mama. Pocałowała mnie w czoło i usiadła koło mnie.
- Przywiozłam ci trochę książek, żebyś się nie nudziła.- wiem, że stara się nie płakać i nawet jej to wychodzi, ale nie chce żeby się o mnie aż tak martwiła,
- Powiedziałaś babci?- spojrzałam na nią.
- Tak. Babcia się rozpłakała i nie mogła w to uwierzyć, a dziadek powiedział, że jesteś silna i na pewno z tego wyjdziesz, bo musisz jeszcze go ograć w szachy.- zaśmiałam się. Dziadziuś zawsze we mnie wierzy. Tylko szkoda mi babci, że aż tak się tym przejęła. Nie jestem ich prawdziwą wnuczką, ale pokochali mnie już od pierwszej wizyty u nich. W tedy mama z John'em jeszcze nawet nie byli razem. Pamiętam też jak z dziadkiem knułam jak ich zeswatać i powiem szczerze, gdyby nie ja to nie byli by razem.
- Za tydzień będę mogła przyjmować gość powiedz babci i dziadkowi, żeby do mnie przyjechali. Babcia trochę się uspokoi jak mnie zobaczy, a ja dziadka ogram w szachy.- uśmiechnęłam się szeroko, a mama tylko pokiwała głową i pocałowała mnie w czoło.
- Byłam dzisiaj w szkolę.- teraz to mnie zatkało.
- Po co?
- Musiałam powiedzieć, że nie będzie cie przez miesiąc i z jakiego powodu.- teraz to się załamałam.
- Powiedziałaś prawdę? Mamo ja nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, a tym bardziej nie w szkole.- naprawdę nie chce robić w okół siebie takiej afery. To nic wielkiego, że jestem chora. Tutaj każdy jest chory i nikt z tego nie robi afery. Nie chce, żeby z mojego powodu było inaczej.
- Kochanie musiałam powiedzieć prawdę.- przytuliła mnie, a ja się rozpłakałam.
- Powiedziałam Spencer, że nic mi nie jest. Nie chce, żeby się o mnie martwiła i myślała, że mnie strać.- wtuliłam się w nią, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Alex to twoja najlepsza przyjaciółka od 10 lat nie powinnaś jej oszukiwać, a tym bardziej w takiej ważnej sprawie.- gładziła mnie po włosach.
- Wiem mamo, ale dla niej to będzie trudniejsze niż dla mnie. Wiem, że pewnie i tak by się dowiedziała jakbym się z nią miesiąc nie widziała, ale by było jej lżej.
- Lżej, bo by myślała, że straciła najlepszą przyjaciółkę. W tedy było by jej o wiele ciężej niż z tym, że jesteś chora.- może mama mam rację. Jednak nadal nie chcę, żeby ludzie się o mnie martwili. Pogadałam z mamą jeszcze trochę, aż przyszedł lekarz i wziął mnie na sale. Tam podpięli mnie do kroplówki i musiałam tak siedzieć dwie godziny. Mama oczywiście nawet na krok mnie nie zostawiła. Marta miała rację już po chwili zaczęłam wymiotować i być osłabiona. To były bardzo ciężkie dwie godziny. Jednak mnie to czeka codziennie dopóki mi się nie poprawi. Jak moja chemia się skończyła to od razu zasnęłam. Obudziłam się dopiero na następny dzień. Nie miałam za dużo siły, ale podobno to normalne po chemii więc się nie przejmowałam. Nie siedziałam długo sama, ponieważ przyszła do mnie Marta.
- Jak się czujesz?- usiadła na moim łóżku koło mnie.
- Na pewno lepiej niż wczoraj.- zaśmiałam się, a ona się uśmiechnęła.
- Nie martw się dzisiaj zniesiesz to już lepiej.- pogładziła mnie po włosach, a jak odsunęła rękę to razem z moimi włosami. - Kochanie, a może obetniemy włosy? Wtedy nie będziesz miała, aż takiej dużej różnicy.- spojrzała na mnie uważnie, bo jest przyzwyczajona do tego, że dziewczynie ciężko jest się pogodzić z tym, że musi stracić włosy.
- Odrosną później?- nie chciałam na stałe zostać bez włosów. Wiem, że jeszcze istnieje takie coś jak sztuczne włosy, ale chce mieć swoje, a nie sztuczne.
- Odrosną i to na pewno.- uśmiechnęła się do mnie, a ja pokiwałam głową na tak. Marta poszła tylko po nożyczki i zaraz wróciła. Zamknęła oczy, bo nie chciałam patrzeć jak pozbywa mnie włosów. Gdy już skończyła to przejrzałam się w lustrze i uznałam, że wyglądam jak chłopak. Zaśmiałam się sama z siebie. Teraz to żaden chłopak nie będzie mnie chciał. Ten dzień był zupełnie różny od poprzedniego, bo rozruszałam cały oddział i bawiłam się ze wszystkimi. Postanowiłam wnieść tu trochę zabawy, bo te dzieci choć były szczęśliwe to się nie bawiły. Oczywiście dokuczaliśmy  wszystkim pielęgniarką. Dzięki temu każdy mnie poznał i w brew pozorom polubił, bo wniosłam tu zabawę, a nie tylko banie się o każdy następny dzień.


~*~

Rozdział może nie najdłuższy, ale to jednak rozdział.
Mam nadzieję, że Ci się spodobał i zostawisz komentarz.
Będzie mi bardzo miło jak to zrobisz.
Liczę na twoje wsparcie.

Buziaki :*
Pinni



1 komentarz:

  1. Cudowny rozdział!
    Mam nadzieję, że Alex się poprawi.
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń