- Alex.- uśmiechnęła się uroczo i mnie przytuliła.
- Hej maluchu.- pocałowałam ją w czoło. Jej mama na mnie spojrzała, bo pewnie nie wiedziała kim jestem. Jednak to wcale nie jest dziwne jak ja ją pierwszy raz widzę u Lucy. - Dzień dobry, jestem Alex przyjaciółka Ella.- przedstawiłam jej się. Ona wstała uśmiechnęła się i podała mi rękę.
- Sophia mama Lucy i Ella.- uśmiechnęłam się do niej również.
- Alex wiesz, że rodzice zabierają mnie i Ella do Niemczech.- mała była bardzo szczęśliwa, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
- Mała gdzie jest Ell?- starałam się nie rozpłakać przy mamie chłopaka, a tym bardziej przy Lucy.
- Jest w domu, bo pakuje swoje rzeczy.- zaczęła sobie rysować.
- Zaraz powinien być.- dodała ich mama, a ja się tylko lekko uśmiechnęłam.
- Mogłaby mu pani powiedzieć jak przyjedzie, żeby do mnie przyszedł?
- Tak oczywiście.- ja się tylko uśmiechnęłam i szybko wyszłam z sali Lucy. Gdy weszłam do swojej od razu łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Czemu on mi nie powiedział, że wyjeżdża? Czemu to ukrywał? Zastanawiałam się nad tym i nie mogłam tego zrozumieć. Myślałam, że po tym jak mnie wczoraj pocałował to czuje do mnie to samo co ja do niego. Jednak jak nie powiedział mi o tym, że wyjeżdża to chyba jednak nic do mnie nie czuje. Tylko po co by mnie wtedy całował? Czemu moje życie musi być takie skomplikowane? Już nie płakałam tylko teraz byłam zła na niego, że nie powiedział mi o tym wcześniej i czy w ogóle by mi o tym powiedział.
- Hej Alex.- moje rozmyślenia przerwał Ell, który właśnie wszedł do sali. Szybko wstałam z łóżka i dałam chłopakowi z liścia. Chłopak tylko krzyknął zdziwiony i złapał się za policzek.
- To za to, że dałeś mi nadzieje, a wyjeżdżasz. Ja głupia myślałam, że może coś między nami być. Mogłeś mi przynajmniej powiedzieć, że wyjeżdżasz. Nie robiłabym sobie nadziej jak głupie dziecko.- mówiłam mu wszystko prosto w oczy. Nie chciałam robić scen dlatego starałam się nie podnosić głosu, ale bardzo tego chciałam.
- Po pierwsze auuu!!! Po drugie o czym ty mówisz? O jakim robieniu nadziej?- serio on jest taki głupi czy tylko udaje.
- O tym, że mnie wczoraj pocałowałeś, a dzisiaj dowiaduje się o tym, że wyjeżdżasz!- nie wytrzymałam i znów zaczęłam płakać. Tak bardzo nie chciałam pokazywać mu, że to mnie boli, ale mi się nie udało. On nic nie powiedział tylko przytulił mnie do siebie.
Nagle cała złość na niego ze mnie wyparowała i mocno się w niego wtuliłam. Nie chciałam go tracić z dwóch powodów. Pierwszym było to, że go kocham. Tak ja Alex po raz pierwszy się zakochałam tak naprawdę. Drugim było to, że nie chciałam stracić przyjaciela jakim był dla mnie przez ten cały czas. Znał mnie na pamięć i wiedział kiedy mnie przytulić. Kiedy chce się komuś wygadać czy wypłakać, wtedy nic nie mówił tylko od razu mnie przytulał. Tak jak w tej chwili. Ten chłopak wie lepiej czego potrzebuje ode mnie samej. Kocham go całym sercem, a teraz mam nagle to wszystko stracić. Nie chce go tracić. Nie chce, żeby wyjeżdżał, bo pozna tam pewnie jakąś dziewczynę i o mnie zapomni raz na zawsze, a ja będę umierać z tęsknoty. Trochę się uspokoiłam, a on mnie wtedy puścił.
- Teraz mnie posłuchaj i nie przerywaj. Jasne?
- Tak, mów.- usiadłam na łóżku.
- Więc tak. To prawda wyjeżdżam, ale tylko na pół roku góra rok. Rodzice załatwili Lucy w Niemczech przeszczep. Jednak warunkiem tego jest to, że musimy przenieść ją właśnie tam, ponieważ dawca nie chce wylatywać, ze swojego kraju. Co do naszego wczorajszego pocałunku. To zrobiłem to, bo zakochałem się w tobie jak jakiś kretyn i już nie mogłem wytrzymać. Kocham cię i na pewno do ciebie wrócę najszybciej jak tylko będę mógł. Pytanie tylko czy na mnie poczekasz.- mówił to patrząc mi prosto w oczy więc miałam pewność, że mówi mi całą prawdę. Nie mogłam uwierzyć w to, że on powiedział że mnie kocha. On mnie kocha!!
- Poczekam, ale pod warunkiem.- wstałam z łóżka.
- Jak ja nienawidzę mieć warunków. No, ale zgoda jaki ma być?- patrzył cały czas w moje oczy.
- Wyjeżdżasz jako mój przyjaciel, a nie chłopak. Wolę się nie bawić w związek na odległość, bo wszystko może się zdarzyć. Możesz kogoś poznać, albo ja i później będziemy cierpieć raniąc siebie na wzajem. Będzie nam łatwiej to przetrwać jako przyjaciele. Masz jeszcze codziennie do mnie dzwonić. Jak przestaniesz dzwonić, a ja się do ciebie nie będę mogła dodzwonić to wiedz, że będę cierpieć. Znienawidzę cię to jest pewne, więc lepiej uważaj.- skończyłam mówić, a on się zaśmiał. Spojrzałam się na niego jak na idiotę.
- Pierwsze nie za bardzo mi pasuje, ale może faktycznie będzie tak lepiej. Jednak nie ma szans, że ja znajdę nową dziewczynę, bo to ciebie kocham Alex i tak łatwo się nie odkocham. Z drugim nie ma problemu tylko nie krzycz na mnie jak będę cie budził nad ranem, albo w środku nocy.- uśmiechnął się uroczo, a ja zaraz po nim. Przytuliłam się do niego mocno, bo przecież przez najbliższy rok nie będę mogła tego robić. Staliśmy tak nic nie mówiąc tylko ciesząc się sobą.
- O hej. Nie przeszkadzam?- odsunęłam się od chłopaka, bo w drzwiach stała Spencer.
- Hej. Nie no co ty.- przytuliłam ją,
- Coś mnie ominęło?- spojrzała na mnie uważnie.
- Nic ciekawego.- próbowałam skłamać, ale zapomniałam, że ta dziewczyna zna mnie tak samo dobrze jak Ell.
- Czemu płakałaś? Co on ci zrobił? Co jej zrobiłeś?!- krzyknęła na niego, a on się biedny przestraszył.
- Spencer on mi nic nie zrobił.- miałam jeszcze coś powiedzieć, ale Ell mi przerwał.
- Alex ja muszę już iść.- powiedział, a ja znów posmutniałam. - Mała zadzwonię do ciebie jak tylko będę na miejscy tak?- podniósł mój podbródek.
- Tak, będzie dobrze.- uśmiechnęłam się smutno. Chłopak mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek. Spenc pewnie teraz patrzy na nas z otwartą buzią, bo nic jej jeszcze o wczoraj nie mówiłam.
- Kocham cie.- powiedziałam jak się od siebie oderwaliśmy.
- Ja ciebie też.- cmoknął mnie ostatni raz. - Do zobaczenia.- dodał i wyszedł. Łza spłynęła mi po policzku. Spencer nic nie mówiąc mnie przytuliła. Gdy się trochę uspokoiłam opowiedziałam jej wszystko.
- Zobaczysz wróć bardzo szybko, a ty nawet nie odczujesz, że go przy tobie nie ma.- pocałowała mnie w czoło, a ja się zaśmiałam.
- Odczuć na pewno odczuje, ale dam rade. Jestem silna i zawsze daje radę.- uśmiechnęłam się. Zaczęłyśmy znów gadać, ale przerwała nam moja mama wchodząca do sali razem z lekarzem.
- Alex mamy twoje wyniki.- powiedział i pokazał kopertę.
- Jakie są?- przez to wszystko o nich zapomniałam.
- Pakuj się idziesz do domu.- uśmiechnął się, a ja aż podskoczyłam ze szczęścia.
- Naprawdę?!- krzyknęłam tak, że pewnie w całym szpitalu mnie słyszeli.
- Tak naprawdę.- cały czas się uśmiechał, a ja z tej radość, aż go przytuliłam. Cieszyłam się, że mogę już wrócić do domu. Ten szpital może jest przyjazny i w ogóle, ale to jednak szpital. - Tylko pamiętaj masz się oszczędzać, bo nie jesteś jeszcze całkowicie zdrowa. Nie możesz na razie jeszcze tańczyć, a tym bardziej nie możesz uprawiać sportu. Rozumiemy się?- mówił bardzo poważnie.
- Żadnego sportu i tańca dopóki nie będę całkowicie zdrowa.- uśmiechałam się przez cały czas.
- Dobrze, a teraz powiem ci coś w sekrecie. Bez ciebie będzie tu bardzo nudno.- przytulił mnie.
- Wiem o tym.- zaśmiałam się. To prawda, że teraz będzie tu nudno, bo wprowadziłam do tego miejsca dużo radość i zabawy. Przynajmniej mam pewność, że wszyscy mnie tutaj zapamiętają troszkę inaczej niż kolejną chorą pacjentkę.
- Dobra zmykaj się pakować i pożegnaj się ze wszystkimi. Nie za pomnij też co miesiąc przyjeżdżać na badania.- pożegnał się ze mną i wyszedł. Zaczęłam się pakować, ale mama wygoniła mnie żebym się ubrała i poszła pożegnać ze wszystkimi. Tak też zrobiłam. Ubrałam się w to co mi mama dzisiaj przywiozła:
Jak byłam już gotowa to poszłam się pożegnać ze wszystkim pielęgniarkami, które zdążyły mnie poznać. Najbardziej będzie mi brakować Marty. Ona najbardziej się ze mną zżyła, a ja z nią. Gdy poszłam się z nią pożegnać to się popłakała, a ja razem z nią. Jak już się ze wszystkimi pożegnałam to poszłam z mamą i Spenc do samochodu. Jadę do domu w końcu. Bardzo się z tego cieszę, nawet udało mi się na chwilę zapomnieć o tym, że mój ukochany właśnie wyjechał. Nie myślałam o tym teraz, bo byłam za bardzo szczęśliwa. Gdy dojechałyśmy do domu to od razu popędziłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Moje kochane łóżko. Zaczęłam się śmiać, ale sama nie wiem z czego.
- Z czego się śmiejesz?- Spencer położyła się koło mnie, a ja ją przytuliłam.
- Sama nie wiem, ale chyba z tego, że tak bardzo stęskniłam się za swoim łóżkiem.- teraz obydwie śmiałyśmy się jak głupie. Nie wiedziałyśmy z czego się śmiejemy. Po prostu byłyśmy szczęśliwe. Siedziałyśmy w moim pokoju i gadałyśmy cały czas. Postanowiłyśmy też ze Spencer dzisiaj śpi u mnie więc jakby nie to, że zasnęłyśmy to gadałybyśmy całą noc.
~*~
Chciałam dodać ten rozdział trochę później, ale w sumie trzeba coś dodać w ostatnie godziny tego roku. Jak chcesz to możesz mi napisać co w tym roku zdarzyło się wesołego, smutnego lub jakiego chcesz. Coś co wpłynęło na twoje życie bardzo.
Ja się Pierwszy raz z życiu zakochałam w tym roku i niestety nieszczęśliwie. Mam nadzieje, że w 2017 roku będę miała więcej szczęścia.
Nie wiem czy przeczytasz to w końcówce roku 2016 czy już w 2017, ale SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZY PINNI!!!!!!
Buziaki :*
Pinni